Światła rozjaśniające pomieszczenie zgasły w ułamku sekund, a jeden z reflektorów powędrował na kurtynę w miejsce, w którym za chwilę miała pojawić się gwiazda wieczoru. Chłopak zacisną nerwowo dłonie wokoło rączek krzesła i przygryzł dolną wargę. Sam nie wiedział co się z nim dzieje. Jeszcze przed żadnym koncertem, wywiadem czy spotkaniem biznesowym nie stresował się tak jak w tej chwili. Nagle kurtyna zaczęła się poruszać, ale pomimo długiego oczekiwania nikt nie pojawił się na scenie. Monolog ucichł jakiś czas temu co doprowadzało chłopaka do jeszcze większego szału.
~Zayn~
Chłopak zapomniała na chwilę o całym świecie. Wpatrywał jedynie w miejsce gdzie za chwile miała pojawić się właścicielka głosu. Kontem oka zauważył ruch po boku sceny. Przepełniony nadzieją, ze za chwile ją ujrzy przeniósł w tamtą stronę wzrok. Niestety, nie zobaczył ślicznej brunetki. Natomiast miał przyjemność oglądać tego idiotę, którego przyprawił o wielkiego sińca pod okiem, który malował się teraz na jego nienagannym wizerunku. Pomimo, tego że poczuł dumę i radość, zdecydowanie bardziej odczuwał rozczarowanie. Czuł jak buzuje w nim złość gdy tylko patrzy na perfidny uśmiech tego dupka trzymającego w ręku gitarę. Zacisną dłonie na rączkach krzesła i przygryzł usta. Nie uszło to uwadze blondynki, która przez ten cały czas lustrowała każdy jego ruch. Wiedziała, że chłopak walczy z emocjami. Jej uwadze nie uszło to jak bardzo był wściekły, ale zauważyła też coś jakby na kształt iskierek nadziei i radości w jego oczach. Takie same jak w tedy gdy po wyznaniu tego co do niej czuje czekał na odpowiedź. W takich sytuacjach przypominał dziecko, które prosi rodziców o upragnioną zabawkę. Blondynka nie myliła się. Zayn wiedział, że skoro jest tu ten idiota to właścicielką głosu musi być tajemnicza piękność. Mulat przeniósł wzrok na blondynkę, która niecierpliwie czekała na to co ma jej do powiedzenia. Wyglądała jakby się o niego martwiła, ale nie tylko o niego. Martwiła się - o nich.
Zayn: Perrie... - W jego głosie było słychać współczucie. Dziewczyna nie mogła opanować łez napływających do jej oczu. - To ... - Chłopak nie był pewnie tego co tak naprawdę chce powiedzieć. Co jeśli to tylko tymczasowy kryzys ? Co jeśli tak naprawdę to ona jest tą jedyną? Przecież pochodzi z tego samego świata co on... Świata gdzie rządzi pieniądz i lans. Co jeśli tak naprawdę tylko ona go rozumie? Co jeśli to co czuję do brunetki jest chwilowe i spowodowane tym, że był pod wpływem. Czy warto kończyć to co ich łączy? Po sali ponownie rozniosły się brawa. Nastoletnie gwiazdy przeniosły wzrok na scenę, na której stał teraz cały zespół. Jego uwagę przykuła tylko i wyłącznie brunetka w obcisłej krwisto czerwonej kreacji. Wyglądała tak delikatnie i seksownie. Zupełnie jak kobiety ze świata showbusiness'u. Poczuł jak krew w jego żyłach wrze a serce bije mocniej. Wreszcie ją zobaczył. Już teraz wiedział co kazało mu zostać i ciągnąć tą żenującą sytuację. Nie mógł zapanować nad myślami, a już zupełnie nad wypowiadanymi słowami. Brunetka dała znak zespołowi i z głośników popłynęła melodia, do której po chwili dołączył jej piękny głos. Chłopak z wielkim trudem oderwał wzrok od brunetki i z niechęcią przeniósł go na swoją towarzyszkę.- To koniec.
Perrie: Że co?! - Dziewczyna poderwała się na równe nogi. - Jak możesz?! To wszystko przez nią! - wskazała ruchem ręki na kobietę stojącą na scenie. Wzrok ludzi zajmujących pobliskie stoliki ponownie tego wieczoru powędrował na parę, ale tym razem Zayn nie fatygował się, by ich przeprosić. - TAK?!
Zayn:...
Perrie: Mów do cholery!
Zayn: Uspokój się zanim będziesz na rozkładówkach gazet. - mówił spokojnym, zimnym tonem. Miał już dość zmiennego nastroju byłej.
Perrie: Chce wiedzieć czemu?!
Zayn: To nie twoja w...
Perrie: Daruj sobie ! To nie twoja wina... to moja.- mówiła naśladując głos mężczyzny wypełniony emocjami.
Zayn: Proszę cie... Zrozum.
Perrie: Nie! To ty zrozum... - Dziewczyna rozejrzała się na boki, nabierając powierza jednocześnie pociągając nosem i zatrzymując na moment wzrok na gwieździe wieczoru. Po zaledwie sekundzie przeniosła ponownie wzrok pełen nienawiści i zaciętości na mulata - , że tak łatwo się nie poddam. Nie pozwolę, żeby ta gwiazdka za dolara mi cie odebrała! Rozumiesz?!
Zayn: Nie masz na to wpływu.
Perrie: Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - Syknęła opuszczając lokal.
Dopiero teraz przeprosił za wszystko osoby zajmujące najbliższe otoczenie. Zazwyczaj opuściłby lokal tak samo jak zrobiła to blondynka, no może w trochę bardziej kulturalny sposób, ale nie tym razem. Był gotów znosić spojrzenia i szepty innych klientów na swój tematy tylko po to, by choć przez chwilę móc porozmawiać z brunetką. W trakcie gdy podziwiał występ, rozmyślając nad tym wszystkim co się właśnie stało, podszedł do niego kelner pytając o zamówienie. Brunet poprosił tylko i wyłącznie o szklankę wody z lodem po to, by jak najszybciej pozbyć się go i mieć możliwość pozostania na terenie lokalu. Gdy ponownie został 'sam' przeniósł się w krainę marzeń. Sam nad nimi nie panował. Wszystkim o czym teraz myślał była ona. To co jej powie, jak ona zareaguje. Czy uda się mu poznać ją lepiej, zaprosić do kina, restauracji, na koncert, na rodzinny obiad, poznać z chłopcami i całym sztabem pracujących z nimi ludzi. Można powiedzieć, że w tej chwili planował całe swoje przyszłe życie z osobą, która być może tak naprawdę nawet nie chcę z nim teraz, ani nigdy rozmawiać.
...
Chłopak pomimo zakończonego show dalej siedział w tym samym miejscu. Czekając na dziewczynę, która, jak miał nadzieję, za chwilę pojawi się na sali. Czekał już od ponad 30 minut, ale nikt się nie pojawiał. Mijały kolejne sekundy, minuty, godziny, ale on nie rezygnował. Ludzie powoli zaczynali opuszczać lokal, a on sam tracić nadzieję na jedyną możliwość spotkania jej. Był bliski płaczu, ale nie mógł tego okazać. Co jeśli to była jedyna okazja, którą zaprzepaścił?! Nie wybaczyłby tego sobie.
Kelner: Przepraszam Pana, ale zamykamy. Jestem zmuszony prosić Pana o opuszczenie lokalu.
Zayn przeniósł smutny wzrok na mężczyznę.
Zayn: Tak, oczywiście. Rozumiem. Nic się nie stało. Już wychodzę.
Chłopak wstał wyjmując z portfela grube banknoty i wręczając je mężczyźnie. Miał w zwyczaju zostawiać duże napiwki. Wiedział doskonale, że takie kwoty mogą komuś pomóc, a on sam niedługo zarobi o wiele większą sumę, która pokryje 'straty'.
Mulat zrezygnowany skierował się w stronę swojego auta, aby wrócić do domu. Miał wrażenie, że zraz wybuchnie. Gdy tylko wsiadł do auta. Uderzył z całej siły w kierownicę wykrzykując głośne "FUCK!". Uchylił lekko okno i odpalił papierosa. Miał nadzieję, że to mu pomoże. Niestety nie uśmierzyło bólu. Musiał pogodzić się z tym, że już na zawsze ją stracił.
~Sandra~
Brian: To chyba moje. - sykną, ciągle trzymając rękę na instrumencie.
Sandra: Phhh... Jak widać już nie.
Chłopak nie zwracając uwagi na to, że może sprawić jej ból zerwał z byłej gitarę, zostawiając na jej ramieniu zaczerwieniony pas, w miejscu ,w którym przed chwilą był koronkowy materiał. Dziewczyna próbowała odzyskać instrument. Pchnęła chłopaka delikatnie w ramie. Nie świadomie rozpętując wojnę. Chłopak rzucił gitarę i złapał Sandrę za ramiona mocno nią potrząsając. Dziewczyna syknęła z ból próbując wydostać się ze szczelnego uścisku. W mgnieniu oka podbiegła do nich ochrona rozłączając parę.
Sandra: Wyrzućcie go stąd. - zauważyła na sobie pytające spojrzenie mężczyzn. - Natychmiast!-
Goryle bez zbędnych pytań chwycili chłopaka pod ramię z zamiarem wyprowadzenia go z lokalu.
Brian pomimo tego, że był od nich zdecydowanie mniejszy, był o wiele sprytniejszy i zdołał im się wyrwać.
Brian: Nie macie prawa! Pracuję tu. - Mężczyźni ponownie podjęli próbę pozbycia się mężczyzny, ale do ich uszu dobiegł głos właściciela lokalu.
Właściciel: Jesteś! Witamy panicza! - ochrona zdawała się być już całkiem skołowana. - Ruszaj tyłek i na scenę! - Brunet nie czekając długo chwycił instrument i wyszedł na widownie bocznym wyjściem. Sandra stała w bezruchu wpatrując się we właściciela.
Właściciel : Czego się gapisz? Ogarnij się i na scenę ! - dziewczyna nie znosiła takiego traktowania. To, że dla niego pracuje nie oznacza, że ma prawo traktować ją instrumentalnie. Posłała mu wrogi spojrzenie i rzuciła - Gdyby nie ja spałbyś pod mostem. Więc łaskawie stul dziób i wracaj na salę podziwiać show. - Mężczyzna poczerwieniał ze złości i chciał odwdzięczyć się wiązanką przykrych słów czyli tym co wychodziło mu najlepiej, ale dziewczyna już zniknęła za kurtyną. Uśmiechnięta brunetka skierowała się w stronę środka sceny gdzie umieszczony był stojak z mikrofonem. Grzecznie pomachał do wszystkich zebranych i ukłoniła się na znak szacunku. Pomimo, że światła sceniczne pozwalały jej widzieć tylko gości zajmujących pierwsze miejsca (pod sceną), była pewna, że jest nimi wypełniona cała sala. Gdy tylko oklaski ucichły skinęła głową w stronę zespołu na znak, że show czas zacząć. Do uszu dziewczyny dobiegły pierwsze nuty piosenki, którą właśnie miała wykonać.
...
...
Sandra, Jake, Tom i Drake pełni pozytywnych emocji zaczęli ściskać się i wygłupiać, jednocześnie gratulując sobie udanego występu. Brian skierował się w róg garderoby, by odłożyć sprzęt. Nic dziwnego, nawet ślepy zauważyłby, że nie jest teraz mile widziany. Nikt z zespołu nie zwracał na niego najmniejszej uwagi więc postanowił opuścić lokal, ale zanim to zrobił do pomieszczenia wbiegł zdenerwowany właściciel. Wszyscy jak jeden mąż uspokoili się i przenieśli wzrok na Anglika.
Właściciel : Sandra koootku ... Świetny występ. - podszedł do dziewczyny udając celowo zbyt miłego i zadowolonego, jednocześnie rozchylając ramiona na znak zaproszenia do uścisku. Dziewczyna prychnęła i uśmiechnęła się dając mu do zrozumienia, że ma gdzieś to co o niej myśli. - Mam nadzieję, że będzie takich więcej... - mówił ciągle się uśmiechając - , ale w innej restauracji. Zwalniam cię. Masz 5 minut, żeby opuścić lokal. -Uśmiechną się złowieszczo i kpiąco na znak zwycięstwa. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie zwracając uwagi na zszokowanych chłopców i zdezorientowanego Briana.
Sandra: Masz minutę, żeby wypłacić mi zaległe wypłaty. - Mężczyzna zbladł. Sandra doskonale wiedziała, że Anglik nie jest w stanie tego zrobić gdyż była to spora suma, kilka tysięcy funtów,których nie miał, ale nie dbała o to. Dla chama trzeba być chamem. - Pośpiesz się, albo spotkamy się w sądzie. A dobrze wiesz, że z moją rodziną nie wygrasz. - Dziewczyna uśmiechnęła się szyderczo.
Jake: Co to ma znaczyć?! Jak to ją zwalniasz?!
Właściciel: ...
Tom: W takim razie ja też odchodzę. - chłopak staną po prawej stronie dziewczyny na znak solidarności. W jego ślad poszli także Drake i Jake.
Drake: I ja.
Jake: To nara frajerze ! - skierował te słowa do trupio bladego właściciela jednocześnie uśmiechając się i wystawiając język.
Sandra nie odrywała wzroku od Anglika natomiast chłopcy przenieśli pytające spojrzenia na Briana, który teraz wpatrywał się w kobietę, którą pomimo wszystko nadal darzył silnym uczuciem.
Chłopak zaczął kroczyć w stronę zespołu i zajął miejsce obok przyjaciół.
Brian: Ja też rezygnuje. - Sandra oderwała wzrok od mężczyzny bliskiego zawału i spojrzała głęboko w oczy swojego byłego. Zupełnie nie rozumiała jego zachowania . Chłopak nawet na nią nie spojrzał tylko patrzył chłodnym spojrzeniem na byłego pracodawcę. - Jesteśmy zespołem. - próbował ukryć w ten sposób prawdziwy powód swojego zachowania. Dopiero gdy ją stracił - tak naprawdę docenił. Bez niej wszystko było czarno-białe. Nie miało sensu, nie cieszyło. Chciał przeprosić. Naprawić to co zniszczył. Tak bardzo mu na tym zależał. Nie wyobrażał sobie bez niej życia. Nie wiedział jak może ją odzyskać, ale wiedział jedno - nie może jej stracić bo straciłby wszystko. Najgorsze było to, że gdy ją widział czuł jak wypełnia go złość - wszystko dlatego, że pomimo, że jest tak blisko - nie jest już jego. Własnie to pogorszało sytuację jeszcze bardziej.
Dziewczyna ponownie zwróciła się do właściciela.
Sandra: To gdzie ta kasa ? - uśmiechnęła się szyderczo i uniosła jedną brew.
Właściciel: Hej! Spokojnie ja tylko żartowałem! Nikogo nie zwalniam. Hehey. Nie znacie się na żartach? - uśmiechną się blado i poklepał Tom'a po ramieniu. Chłopak zrzucił z siebie jego dłoń.
Sandra: Rusz tyłek po kasę.
Właściciel: Proszę...
Jake: Ruchy!
Właściciel: Dajcie mi chociaż trochę czasu.
Sandra: Masz czas do jutra. O 18.00 widzę pieniądze na koncie, albo widzimy się w sondzie. - Dziewczyna puściła oczko i zaczęła kierować się w stronę tylnego wyjścia, a reszta zespołu poszła w jej ślady.
Drake: Jutro wrócimy po sprzęt. Lepiej, żebyśmy go tu zastali. - Mówiąc to zamkną za nimi drzwi zostawiając mężczyznę samego.
(To nie jest mój pomysł)
Postanowiłam, że jeśli chcecie możecie zadawać w komentarzach pytania bohaterom. Czekają i odpowiedzą na wszystkie ;p
kocham <3
OdpowiedzUsuńGenialne :-D
OdpowiedzUsuńPytanie do Sandry: Czy wybaczysz Brianowi ?
OdpowiedzUsuńSama nie wiem... Pomimo tego jak się zachował nadal coś do niego czuję. Staram się tego nie okazywać, ponieważ tak jest łatwiej. Nie chce by wiedział, że mnie rani. Ale wiecie jak to jest... Czasami kochamy pomimo tego, że ktoś nas rani. Jedyne czego jestem pewna to tego, że mogę wybaczyć, ale nie zapomnę.- Sandra
OdpowiedzUsuń