niedziela, 10 lutego 2013

The Versatile Blogger

Hej :D  Co tam u Was? Bo u mnie super z racji tego, że dostałam dwie nominacje do The Versatile Blogger. Od cudownych <3 i *.* . Szczerze polecam te blogi. :D
Ok. Oto zasady:




Każdy nominowany powinien:

* podziękować nominującemu na jego blogu
* pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
* ujawnić 7 faktów o sobie
* nominować 10 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują
* poinformować o tym fakcie autora nominowanego bloga 






Z racji tego, że zostałam nominowana 2 razy umieszczę 14 faktów o mojej osobie. Ale z blogami chyba nie pójdzie tak łatwo. Więc umieszczę tylko 10. ;p

Fakty o mnie:

1. Urodzona 18.12.1996 r.
2. Mam na imię Sandra :D
3. Jestem tancerką, śpiewam i trochę gram na instrumentach. (Mówię serio. ;p Można nawet znaleźć moje filmiki na yt. (związane z tańcem bo co do śpiewu to ja o żadnych filmikach nwm ;-)) )
4. Gdy byłam mała wysadziłam mikrofalówkę w powietrze. lol
5. Mówię biegle po angielsku.
6. Mam 2 psy. ( owczarek niemiecki i shih tzu <3 )
7. Uwielbiam Beyonce ( jest takim moim wzorem kobiecości czy coś hahaha ;) )
8. Uwielbiam wysokie buty. Bez problemu chodzę w 12 cm. ;) Yeah!
9. Mam 169 cm wzrostu.................. 69 ^^ hahahha If u know what I mean. Harry czuwa. ;p
10. Jestem szatynką.
11. Mój kolor oczu cały czas i to dosłownie cały czas się zmienia. xD
12. Mam naturalnie kręcone włosy.
13. Mam 2 przyjaciółki. <3
14. Jestem straszną niezdarą. -.-

Blogi, które nominuje: 

http://love-friendship-hatred.blogspot.com/
http://www.sophieblog69.blogspot.com/
http://reason-to-smilex.blogspot.com/
http://upallnightonedirection-1d.blogspot.com/
http://imagin1d.blogspot.com/
http://everydayabnormal-1d.blogspot.com/
http://your-eyes-irresistible.blogspot.com/
http://mrsmalik.blog.onet.pl/
http://doyouknowiloveyou1d.blogspot.com/
http://one-direction-i-my-opowiadania.blogspot.com/

XXI Strach pomyśleć...


Polka dała się ponieść chwili i nie zwróciła uwagi, że nie jest w tym pomieszczeniu sama. Gdy zaczęła robić obrót i zwróciła się obliczem w kierunku towarzysza spostrzegła, iż ku jej wielkiemu zdziwieniu jest to...

Blanca z Julią na rękach i Szymonem wtulającym się w jej drobne ciałko i wychylającym zza niej głowę. Dzieci wyglądały na nieco wystraszone natomiast niańka bawiła się w najlepsze. 

B: Jak dziecko... - uśmiechnęła się i pomachała głowa z rezygnacją. Sandra od jakiegoś czasu stała w bezruchu i nie wiedząc jak skomentować sytuację po prostu się zaśmiała. Kobieta chwyciła Szymona za malutką rączkę i skierowała się w kierunku innej części domu. 
B: Chodźcie dzieci wystarczy. Mam nadzieje, że klaun wam się podobał, a teraz idziemy do bawialni. - Kobieta powoli kierowała się w kierunku wyjścia z dużego holu. Odwróciła się raz w kierunku rozbawionej Polki i puściła oczko. Sandra kochała tą kobietę. Nie traktowała jej jak pracownicy. Wręcz przeciwnie jak rodzinę. Miała w niej wsparcie i przyjaciela. Blanca była niczym jej babcia. Brunetkę zdziwiło, że pomimo tak późnej pory kobieta dalej jest w ich domu. 
S: Przepraszam! - krzyknęła do znikającej staruszki. - A gdzie Amelia i Mateusz? Powinni już wrócić z pracy... - kobieta odwróciła się i poprawiła Julkę wiercącą się na jej rękach.
B: Ahh przepraszam... Zapomniałam ci powiedzieć. Pan Mateusz dostał telefon i oboje musieli wyjechać. Sprawy biznesowe. Pan Mateusz potrzebował pani Amelii do pomocy więc pojechała z nim. 
S: Ok. Kiedy wrócą ? - Zapytała z uśmiechem rozluźniając sytuację. Miała wrażenie, że Blanca źle czuła się z faktem iż czegoś zapomniała w końcu zawsze była poukładana. Ale Sandra uważała, że po tym wszystkim co przeszła przed chwilą można to sobie 'wybaczyć'.
B: Podróż jest zaplanowana na 10 dni. Ale wszystko może ulec zmianie.
S: Ok. To ja idę do siebie. - pomachała w powietrzu karteczką z numerem na znak, że jak najszybciej musi go sobie zapisać. Była pewna, iż Blanca obserwowała to co działo się przed budynkiem.
B:OK. - kobieta rzuciła na odchodne i po chwili już jej nie było. Sandra szybko wspięła się po pięknych, marmurowych schodach i już po chwili była w swojej sypialni. Rzuciła się na łóżko i wyjęła z szafki nocnej IPhone'a. Zapisała numer w książce adresowej i wyciągnęła się wygodnie na łóżku. Pomimo tak emocjonujących wydarzeń jednego dnia postanowiła się jeszcze zabawić. 
Szybko wybrała numer przyjaciółki i po chwili usłyszała sygnał. 
Melody: No hej piękna ! - usłyszała melodyjny głos roześmianej blondynki. W tle dało się słychać męski śmiech. Nie trudno się domyślić, że był z nią Trevor.
S: Hej słodziaki! 
M:Co tam?
S: Jest sprawa... - 
M: Trevor kurcze... Zostaw mnie na chwilę debilu! - blondynka przedrzeźniała się z chłopakiem. - Mów!
S: Mam pełny barek! - Sandra usłyszała jak ktoś szarpie telefonem.
Trevor: A Mateusz i Amelka?! - brunetka zaśmiała się. No tak - jak impreza to on pierwszy do tego ten akcent przy wymawianiu polskich imion.
S: Wyjechali na jakiś czas. - Sandra usłyszała dźwięk kończący połączenie. Zdziwiona spojrzała na wyświetlacz i tylko się uśmiechnęła. Odłożył sprzęt na miejsce i zbiegła do wielkiego salonu ominęła wszelkie przeszkody stojące na jej drodze i dorwała się do sprzętu, a po chwili dom wypełniła głośna muzyka wypływająca z wielkich głośników stylowo porozmieszczanych po ogromnym salonie. Nie bała się, że może obudzić śpiące już pewnie dzieci. Były w innej części domu co za tym idzie nie miały prawa nic usłyszeć czy zobaczyć. Przeszła do kuchni i wyjęła szkła, przygotowała kilka przysmaków i po chwili tanecznym krokiem zmierzała do salonu, by przyszykować stół. Usiadła wygodnie na skórzanej kanapie i wpatrywała się przez okno w ciemne ulice Londynu. Pomimo głośnej muzyki usłyszała jak ktoś dobija się do drzwi.
Poderwała się z miejsca i ledwo wyrabiając na zakrętach wbiegła do przedpokoju. 
Otworzyła zamaszyście drzwi. Pech chciał, że straciła równowagę. Na szczęście chwyciła się drzwi. Widząc przed sobą Trevora rzuciła się na niego obdarowując soczystym buziakiem w policzek, a następnie przerzucając się z zadowolonego chłopaka na roześmianą blondynkę. Uderzyła w nią z taką prędkością, że tylko się zachwiały, a już po upływie kilku sekund leżały jedna na drugiej. 
T: Hej to moja działka! - udał obrażonego i podniósł brunetkę leżącą w tej chwili na blondynie tak, że ta stała teraz w pionie. 
S: Pfffff... - uśmiechnęła się delikatnie tak, by nikt tego nie zauważył.
Szatyn podszedł do blondynki i pomógł jej wstać jednocześnie utrzymując konwersację. 
T: Co to za okazja ?
S: Zwolnili mnie i jestem wolna ! - wykrzyczała szczęśliwa jednocześnie podskakując.
Para spojrzała na nią zdezorientowanym wzrokiem. Chyba żadne z nich nie wiedziało jak ma skomentować sytuację. Trzeba być kompletnym idiotą, żeby cieszyć się z czegoś takiego.
M: Gorzej ci? - zapytała zdezorientowana Angielka. 
Teraz to Sandra wyglądała na zdezorientowaną.
T: Brałaś coś ? Wiesz, że zamiast łykać tabletki możesz z nami pogadać? Tak?
S: No wiecie co ! - Sandra była lekko zdenerwowana. - Może nie brzmi to ciekawie, ale jest zajebiście. - uśmiechnęła się szeroko, odwróciła się w stronę drzwi, machnęła ręką i po chwili cała trójka zmierzała w stronę salonu.- Moment - Szepnęła sama do siebie. Nagle dziewczyna przystanęła, odwróciła się wkurzona i lekko rozbawiona w stronę pary idącej za nią, wymieniającej się pytającymi spojrzeniami. - Jakie kurwa tabletki ?! -  Żadne z jej towarzyszy nie wytrzymało. Ulżyło im, że dziewczyna nic nie brała + to jak się zachowywała zdecydowanie poprawiło im humor. Tarzając się ze śmiechu dotarli do salonu, a chłopak przyciszył muzykę. Podszedł do zdziwionych dziewczyn i nalał sobie procentów. Obie przeniosły na niego pytający wzrok. 
Chłopak rozsiadł się wygodnie na fotelu naprzeciwko przyjaciółek i uniósł delikatnie szklankę z trunkiem jednocześnie skiną lekko głową. 
T: Opowiadaj.- Teraz w pokoju zapanowała cisza. Po niespełna 30 minutach wiedzieli już wszystko co wydarzyło się w ostatnim czasie. Zaczynając od imprezy, a kończąc na śpiewaniu na ulicy.
S:... i mam jego numer!
M: Nie gadaj?! Przystojny jest?! - chłopak przewrócił tylko zabawnie oczami i przez najbliższe 5 minut przysłuchiwał się rozmowie dwóch podnieconych nastolatek. Nie wytrzymując dłużej. Podszedł do sprzętu i podgłośnił muzykę tak, by nie było słychać nawet ich krzyku. Chwycił trunek z barku, podbiegł do dziewczyn tanecznym krokiem i nalał każdej po kolei. Szkoda, że nie przyszło mu do głowy jak to się skończy...

środa, 6 lutego 2013

XX Jak dzieci...




CH: A powiesz mi przynajmniej jak masz na imię ?! - Dziewczyna odwróciła się i podeszła z powrotem do blondyna czekającego przed posiadłością.

S: Sandra.
CH: Ładnie...
S: A ty ?
Ch: Nazywam się...

Ch: Nazywam się Lucas.

S: Miło poznać imię przyszłej gwiazdy. - dziewczyna uśmiechnęła się unosząc tylko jeden kącik ust.
L: Miło poznać dziewczynę Malika. - Chłopak pokazał rząd białych zębów, ale schował je gdy tylko zauważył wyraz twarzy Sandry. Dziewczyna zrobiła się czerwona i spuściła wzrok.
S: Wieści roznoszą się szybciej niż myślałam. - mówiła z nutką złości w głosie. Nie była zła na blondyna. Była wściekła, ale na samą siebie. Rozwaliła związek jakiejś słynnej parze, albo przynajmniej tak to wygląda. Skąd miała wiedzieć jak jest naprawdę skoro ich nie zna. Na dodatek jest jeszcze bardziej rozpoznawalna niż wcześniej. Często słyszała stwierdzenie "Nie ważne jak, ważne, żeby mówili'. Zazwyczaj nie zwracała na nie uwagi, ale w tym momencie samo wspomnienie go przyprawiło ją o zawroty głowy. Chłopak milczał. Nie wiedział co ma odpowiedzieć. Trwali tak przez kilka sekund. Dziewczyna milczała. Było jej zwyczajnie wstyd. Bała się nawet pomyśleć jak może teraz wyglądać w oczach innych ludzi. Jej mina z sekundy na sekundę przybierała co raz to smutniejszy wyraz. Chłopak podszedł bliżej. Dotkną delikatnie jej podbródka tak by jej wzrok padł na jego twarz. Polka spojrzała w jego oczy, ale nie wytrzymując przeniosła szkliste spojrzenie na inne obiekty tak, by uniknąć patrzenia w błękit. Próbowała powstrzymać płacz nabrała powietrza i nerwowo stąpała z nogi na nogę.
Chłopak zbliżył swoją twarz jeszcze bliżej kobiety tak, że teraz nie mogła patrzeć już w inną stronę.
L: Przepraszam nie powinienem. - Chłopak przygarną Sandrę do siebie. Pozwolił dziewczynie w tulić się w jego tors, delikatnie bawiąc się jej włosami.  Dziewczyna cicho pociągała nosem. Nie była w stanie powstrzymać łez.
S: W porządku...  - wyszeptała w T-shirt przesiąknięty pięknymi, męskimi perfumami. Odchyliła lekko głowę tak, by swobodnie spojrzeć w oczy chłopaka. - I to nie jest mój chłopak. Wszystko co piszą w gazetach to gówno prawda. To znaczy po części prawda, a po części gówno. - Dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy, a chłopak cichutko parskną śmiechem. Był taki uroczy jak to robił.
L: Kobieca logika... - powiedział zabawnym tonem.
Oboje zaczęli się śmiać i odsunęli się od siebie delikatnie. Sandra delikatnie poprawiła rozmazany makijaż. Chłopak zaśmiał się gdyż w niczym jej to nie pomogło jedynie bardziej rozmazało make-up.
S:Coś nie tak? - rozłożyła teatralnie dłonie w geście oznaczającym poddanie się i uniosła brew.
L: I tak jesteś śliczna - chłopak puścił oczko nie przestając się śmiać.
S: FOCH!
L: Ohoooo.
Dziewczyna złożyła ręce na piersiach i tupnęła nogą. Chłopak postawił krok w jej stronę lekko rozchylając ręce. Chciał ją przytulić. Ale dziewczyna cofnęła się w tył. Przechyliła się lekko w przód i parsknęła śmiechem twardo próbując udawać obrażoną .
S: Y-y - pomachała głową na nie.
L: Nie ?
S: Nie.
Chłopak uniósł lekko brew na znak, że przyjmuje rzucone wyzwanie. Sandra natomiast zrobiła kilka szybkich kroków w tył, odwróciła się, podbiegła do już wcześniej otworzonych drzwi i zamknęła się w domu. Chłopak pobiegł za nią niestety nie zdążył i został na zewnątrz. Poprawił delikatnie futerał znajdujący się na jego plecach. Oparł się lekko o drzwi (zapierając się ręką), o które po drugiej stronie opierała się, a właściwie prawie leżała na nich niczego nieświadoma Sandra.
L: Do zobaczenia księżniczko.
Sandra nie odpowiedziała. Nie musiała gdyż chłopak i tak wiedział, że jest po drugiej stronie. Uśmiechnięty blondyn odwrócił się na pięcie i powolnym krokiem opuścił teren posiadłości, kilka razy odwracając się za siebie. Był zadowolony z tego jaki prezent zostawił dla brunetki w jednej z jej kieszeni. W tym czasie Polka 'odbiła się' od drzwi, zrzuciła z siebie kurtkę i zamaszystym ruchem powiesiła ją na jednym z wieszaków. Ku jej zdziwieniu z jednej z kieszeni wypadł woreczek z dzwoniącą zawartością. Nie trzeba nadmieniać co w nim było. Pomimo to brunetka otworzyła go delikatnie, a ku jeszcze większemu zdziwieniu znalazła tam nie tylko pieniądze, ale także karteczkę z numerem telefonu przystojniaka. Pisnęła cichutko i jak to na nią przystało - powoli zaczęła ruszać się w miejscu wykonując dość zabawny taniec 'szczęścia' złośliwi powiedzieliby, że bardziej jest to taniec 'deszczu' itp. Polka dała się ponieść chwili i nie zwróciła uwagi, że nie jest w tym pomieszczeniu sama. Gdy zaczęła robić obrót i zwróciła się obliczem w kierunku towarzysza spostrzegła, iż ku jej wielkiemu zdziwieniu jest to...

niedziela, 3 lutego 2013

XIX Cudowny nieznajomy... ZNÓW?!


Dziewczyna rozstała się z zespołem już kilka godzin temu i właściwie sama nie rozumiała tego co właśnie robiła. Przed jej oczyma rozpościerała się słynna ulica Oxford Street. Pomimo późnej pory tłum był dość gęsty. Sandra szła spokojnym krokiem zupełnie nie zwracając uwagi na to, że co chwilę ktoś ją szturcha w pogoni za czasem. Ludzie w Londynie, a szczególnie widoczne jest to w centrum, ślepo biegną po szczeblach kariery. Zupełnie nie zwracając uwagi na to, że obok jednego z wejść do metra codziennie przesiaduje ten sam mężczyzna wgrywając przeróżne melodie na pachołkach drogowych. Co jakiś czas ktoś się przy nim zatrzyma. Głównie turyści bo dla miejscowych jest to kolejny biedak, który próbuje wyłudzić pieniądze. Kilka metrów dalej  znajduje się zachudzony chłopak bez koszulki, który próbuje przecisnąć się przez ciasne metalowe obręcze, które co chwila zmniejszają swoją wielkość. Nikt nie zastanawia się ile odczuwa przy tym bólu tylko po to, by ktoś wrzucił mu do kapelusza chociaż tego jednego funta. W innych miejscach znajdziemy niespełnionych muzyków, żywe posągi, tancerzy, różnego rodzaju grupy muzyczne wygrywające melodie narodowe i wiele innych. Dla miejscowych są to tylko dziwacy, którzy często zamiast znaleźć pracę wychodzą na ulicę i kombinują. Być może... Ale zapominają o tym, że jest wiele osób, które nie mogą z wielu przyczyn znaleźć pracy nawet tej najgorszej. Często... Robienie z siebie idioty pozwala im na jako takie przeżycie. Dziewczyna oderwała wzrok od zabieganego tłumu. Stanęła na środku chodnika i wypatrzyła po drugiej stronie ulicy młodego gitarzystę. Wygrywał piękne nieznane melodie. Polka była pod wrażeniem jego umiejętności...

Jedyne o czym pomyślała to to, że Brianowi jeszcze do niego daleko. Uśmiechnęła się sama do siebie i szybkim krokiem przebiegła nie zauważona przez ulicę w kierunku chłopaka przy którym nikt się nie zatrzymywał. Zadziwiało ją to jak to możliwe, że ludzie są tak tępi, ślepi i głusi. Podeszła do niego i dyskretnie zajrzała w futerał, widniało w nim kilka pensów. Sandra pomachała delikatnie głową z niedowierzaniem i spojrzała na gitarzystę który ze spuszczoną głową i w kapeluszu wygrywał kolejne melodie. Nie pewnym krokiem podeszła do niego i przysiadła blisko na zimnym murku. Pomyślała, że pomoże mu zdobyć kilku widzów. Chłopak nie reagował na jej obecność.

S: Zagrałbyś mi coś bardziej znanego np. Ed Sheeran - The A Team?


Chłopak spojrzał zdziwiony na uśmiechniętą brunetkę. A melodia przestała się unosić .

Sandra wyjęła drobne - Zapłacę- mrugnęła i wrzuciła je do futerału.

Chłopak : Jak sobie panienka życzy. - uśmiechną się, przeniósł wzrok na gitarę i po chwili do uszu dziewczyny dobiegła melodia. Sandra uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zaczęła śpiewać.

Chłopak w mgnieniu oka przeniósł na nią wzrok i wbił w nią wielkie błękitne oczy. Sandra puściła mu oczko cały czas śpiewając. Nie minęło 10 s. a ludzie zaczęli się przy nich zatrzymywać. Z sekundy na sekundę oboje czuli się co raz lepiej i zaczynali się świetnie bawić , z minuty na minutę przybywało widzów a po około godzinie uzbierali sporą sumkę. Para zakończyła występ. Ukłonili się i podziękowali za uwagę. Nie którzy stali ciągle robiąc zdjęcia czy nagrywając filmiki, inni klaskali, a jeszcze inni wracali do swoich obowiązków. Czyli to co działo się przez ostatnią godzinę. Sandra stała przypatrując się jak chłopak zbiera manatki i po chwili oboje opuścili już puste miejsce.
Chłopak: WoW. To było niesamowite! Masz świetny głos! Dzięki tobie zarobiłem w godzinę tyle co w ciągu 2 tygodni ! - Chłopak szedł przy uśmiechniętej brunetce niemalże skacząc i ciesząc się jak małe dziecko. Raz biegł, innym razem znów prawie stał, to przodem do dziewczyny, raz tyłem, za nią i obok niej. Sandra latała za nim wzrokiem i powoli udzielała jej się głupawka. Zachowywali się jak dzieci. Co chwilę chwaląc swoje talenty. Tak jakby znali się od lat. Sandra szła cały czas w stronę swojego domu, a chłopak chyba nieświadomie ją odprowadzał. Dziewczyna zobaczyła ukochany budynek i oboje przyśpieszyli kroku. Sandra celowo, chłopak znów - nie świadomie. Gdy stali już przed jednym z budynków.
S: Tu mieszkam! - Udała jedną z pań z TV, które próbują opchnąć różne przedmioty naiwnym klientom.
Chłopak : WoW!
S: A to coś nowego tego jeszcze od ciebie dzisiaj nie słyszałam. - sarkazm.
CH: Wybacz. Cóż za piękny pałac królewno... - ukłonił się na znak szacunku.
Sandra weszła na teren posiadłości i kierowała się w stronę wejścia.
CH: Czekaj! A pieniądze?! - Sandra zdezorientowana odwróciła się w jego stronę. - No z występu... - Chłopak puścił oczko i wyciągną w kierunku oddalonej o kilka metrów dziewczyny, dłoń, w której trzymał woreczek z monetami, które przy przy każdym ruchu wydawały zabawne dźwięki kojarzące się brunetce z kreskówkami. Dziewczyna podeszła do blondyna i gestem ręki nakłoniła go do schowania pieniędzy.
S: Pieniędzy nie dostaje się za nic... - Dziewczyna uśmiechnęła się. Chłopak na te słowa ponownie skierował w jej kierunku woreczek.
CH: Za nic nie, ale dzięki tobie je zdobyliśmy, a oto twoja połowa.- Brunetka zrobiła krok w tył i pomachała przecząco głową z szerokim uśmiechem na twarzy.
S: Nie wiem o czym mówisz ja tylko siedziałam obok na murku i sobie podśpiewywałam. - Polka powoli stawiała kroki w tył, by po chwili odwrócić się i przyśpieszyć.
CH: DZIĘKUJE! - Krzykną tak głośno, aby dziewczyna, która właśnie otwierała drzwi mogła go usłyszeć.
S: Ale za co ?! - Zadała pytanie retoryczne i uśmiechnęła się powstrzymują śmiech.
CH: A powiesz mi przynajmniej jak masz na imię ?! - Dziewczyna odwróciła się i podeszła z powrotem do blondyna czekającego przed posiadłością.
S: Sandra.
CH: Ładnie...
S: A ty ?
Ch: Nazywam się...

piątek, 1 lutego 2013

XVIII To koniec?

... = po jakimś czasie

Światła rozjaśniające pomieszczenie zgasły w ułamku sekund, a jeden z reflektorów powędrował na kurtynę w miejsce, w którym za chwilę miała  pojawić się gwiazda wieczoru. Chłopak zacisną nerwowo dłonie wokoło rączek krzesła i przygryzł dolną  wargę. Sam nie wiedział co się z nim dzieje. Jeszcze przed żadnym koncertem, wywiadem czy spotkaniem biznesowym nie stresował się tak jak w tej chwili. Nagle kurtyna zaczęła się poruszać, ale pomimo długiego oczekiwania nikt nie pojawił się na scenie. Monolog ucichł jakiś czas temu co doprowadzało chłopaka do jeszcze większego szału.


~Zayn~

Chłopak zapomniała na chwilę o całym świecie. Wpatrywał jedynie w miejsce gdzie za chwile miała pojawić się właścicielka głosu. Kontem oka zauważył ruch po boku sceny. Przepełniony nadzieją, ze za chwile ją ujrzy przeniósł w tamtą stronę wzrok. Niestety, nie zobaczył ślicznej brunetki. Natomiast miał przyjemność oglądać tego idiotę, którego przyprawił o wielkiego sińca pod okiem, który malował się teraz na jego nienagannym wizerunku. Pomimo, tego że poczuł dumę i radość, zdecydowanie bardziej odczuwał rozczarowanie. Czuł jak buzuje w nim złość gdy tylko patrzy na perfidny uśmiech tego dupka trzymającego w ręku gitarę. Zacisną dłonie na rączkach krzesła i przygryzł usta. Nie uszło to uwadze blondynki, która przez ten cały czas lustrowała każdy jego ruch. Wiedziała, że chłopak walczy z emocjami. Jej uwadze nie uszło to jak bardzo był wściekły, ale zauważyła też coś jakby na kształt iskierek nadziei i radości w jego oczach. Takie same jak w tedy gdy po wyznaniu tego co do niej czuje czekał na odpowiedź. W takich sytuacjach przypominał dziecko, które prosi rodziców o upragnioną zabawkę. Blondynka nie myliła się. Zayn wiedział, że skoro jest tu ten idiota to właścicielką głosu musi być tajemnicza piękność.  Mulat przeniósł wzrok na blondynkę, która niecierpliwie czekała na to co ma jej do powiedzenia. Wyglądała jakby się o niego martwiła, ale nie tylko o niego. Martwiła się - o nich. 

Zayn: Perrie... - W jego głosie było słychać współczucie. Dziewczyna nie mogła opanować łez napływających do jej oczu. - To ... - Chłopak nie był pewnie tego co tak naprawdę chce powiedzieć. Co jeśli to tylko tymczasowy kryzys ? Co jeśli tak naprawdę to ona jest tą jedyną? Przecież pochodzi z tego samego świata co on... Świata gdzie rządzi pieniądz i lans. Co jeśli tak naprawdę tylko ona go rozumie? Co jeśli to co czuję do brunetki jest chwilowe i spowodowane tym, że był pod wpływem. Czy warto kończyć to co ich łączy? Po sali ponownie rozniosły się brawa. Nastoletnie gwiazdy przeniosły wzrok na scenę, na której stał teraz cały zespół. Jego uwagę przykuła tylko i wyłącznie brunetka w obcisłej krwisto czerwonej kreacji.  Wyglądała tak delikatnie i seksownie. Zupełnie jak kobiety ze świata showbusiness'u.  Poczuł jak krew w jego żyłach wrze a serce bije mocniej. Wreszcie ją zobaczył. Już teraz wiedział co kazało mu zostać i ciągnąć tą żenującą sytuację. Nie mógł zapanować nad myślami, a już zupełnie nad wypowiadanymi słowami. Brunetka dała znak zespołowi i z głośników popłynęła melodia, do której po chwili dołączył jej piękny głos. Chłopak z wielkim trudem oderwał wzrok od brunetki i z niechęcią przeniósł go na swoją towarzyszkę.- To koniec.
Perrie: Że co?! - Dziewczyna poderwała się na równe nogi. - Jak możesz?! To wszystko przez nią! - wskazała ruchem ręki na kobietę stojącą na scenie. Wzrok ludzi zajmujących pobliskie stoliki ponownie tego wieczoru powędrował na parę, ale tym razem Zayn nie fatygował się, by ich przeprosić. - TAK?! 
Zayn:...
Perrie: Mów do cholery!
Zayn: Uspokój się zanim będziesz na rozkładówkach gazet. - mówił spokojnym, zimnym tonem. Miał już dość zmiennego nastroju byłej. 
Perrie: Chce wiedzieć czemu?!
Zayn: To nie twoja w...
Perrie: Daruj sobie ! To nie twoja wina... to moja.- mówiła naśladując głos mężczyzny wypełniony emocjami.
Zayn: Proszę cie... Zrozum.
Perrie: Nie! To ty zrozum... - Dziewczyna rozejrzała się na boki, nabierając powierza jednocześnie pociągając nosem i zatrzymując na moment wzrok na gwieździe wieczoru. Po zaledwie sekundzie przeniosła ponownie wzrok pełen  nienawiści i zaciętości na mulata - , że tak łatwo się nie poddam. Nie pozwolę, żeby ta gwiazdka za dolara mi cie odebrała! Rozumiesz?!
Zayn: Nie masz na to wpływu.
Perrie: Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - Syknęła opuszczając lokal.


Dopiero teraz przeprosił za wszystko osoby zajmujące najbliższe otoczenie. Zazwyczaj opuściłby lokal tak samo jak zrobiła to blondynka, no może w trochę bardziej kulturalny sposób, ale nie tym razem. Był gotów znosić spojrzenia i szepty innych klientów na swój tematy tylko po to, by choć przez chwilę móc porozmawiać z brunetką. W trakcie gdy podziwiał występ, rozmyślając nad tym wszystkim co się właśnie stało, podszedł do niego kelner pytając o zamówienie. Brunet poprosił tylko i wyłącznie o szklankę wody z lodem po to, by jak najszybciej pozbyć się go i mieć możliwość pozostania na terenie lokalu. Gdy ponownie został 'sam' przeniósł się w krainę marzeń. Sam nad nimi nie panował. Wszystkim o czym teraz myślał była ona. To co jej powie, jak ona zareaguje. Czy uda się mu poznać ją lepiej, zaprosić do kina, restauracji, na koncert, na rodzinny obiad, poznać z chłopcami i całym sztabem pracujących z nimi ludzi. Można powiedzieć, że w tej chwili planował całe swoje przyszłe życie z osobą, która być może tak naprawdę nawet nie chcę z nim teraz, ani nigdy rozmawiać. 



...

Chłopak pomimo zakończonego show dalej siedział w tym samym miejscu. Czekając na dziewczynę, która, jak miał nadzieję, za chwilę pojawi się na sali. Czekał już od ponad 30 minut, ale nikt się nie pojawiał. Mijały kolejne sekundy, minuty, godziny, ale on nie rezygnował. Ludzie powoli zaczynali opuszczać lokal, a on sam tracić nadzieję na jedyną możliwość spotkania jej. Był bliski płaczu, ale nie mógł tego okazać. Co jeśli to była jedyna okazja, którą zaprzepaścił?! Nie wybaczyłby tego sobie. 
Kelner: Przepraszam Pana, ale zamykamy. Jestem zmuszony prosić Pana o opuszczenie lokalu.
Zayn przeniósł smutny wzrok na mężczyznę.
Zayn: Tak, oczywiście. Rozumiem. Nic się nie stało. Już wychodzę.
Chłopak wstał wyjmując z portfela grube banknoty i wręczając je mężczyźnie. Miał w zwyczaju zostawiać duże napiwki. Wiedział doskonale, że takie kwoty mogą komuś pomóc, a on sam niedługo zarobi o wiele większą sumę, która pokryje 'straty'.
Mulat zrezygnowany skierował się w stronę swojego auta, aby wrócić do domu. Miał wrażenie, że zraz wybuchnie. Gdy tylko wsiadł do auta. Uderzył z całej siły w kierownicę wykrzykując głośne "FUCK!". Uchylił lekko okno i odpalił papierosa. Miał nadzieję, że to mu pomoże. Niestety nie uśmierzyło bólu. Musiał pogodzić się z tym, że już na zawsze ją stracił.



~Sandra~

Chłopcy wyszli już na scenę zostawiając za kulisami brunetkę. Dziewczyna poprawiła gitarę, która wdzięcznie zwisała na czarnym, koronkowym pasie przewieszonym przez jej ramie. Świetnie komponował się z obcisłą, sięgającą połowy ud kreacją, z delikatnego materiału, która zakrywała tylko jedno ramie dziewczyny i delikatnie eksponowała biust. Na nogach widniały wysokie szpilki, znanej marki, jakże kochanej przez Polkę. Sandra odwróciła się tyłem do kurtyny. Tak jak zawsze, skryta za materiałem oddzielającym ją od publiczności, przywitała się z gośćmi. Do jej uszu dobiegła fala braw wypełniająca pomieszczenie. Dziewczyna uśmiechnęła się do samej siebie jednocześnie odwracając się w stronę kurtyny z zamiarem odsunięcia jej i ukazania swojego oblicza widowni. Dotknęła delikatnie ręką nagrzanego od świateł reflektorów materiału, wprawiając go w ruch. Gdy poczuła jak ktoś szarpie ją za instrument. Dziewczyna zszokowana tym, że ktoś traktuje ją w taki sposób, w takim momencie odwróciła się od postaci stojącej po jej lewej stronie i już chciała spokojnie, ale dobitnie odprawić nachalnego towarzysza, gdy poczuła jak słowa więzną jej w gardle. 
Brian: To chyba moje. - sykną, ciągle trzymając rękę na instrumencie. 
Sandra: Phhh... Jak widać już nie.
Chłopak nie zwracając uwagi na to, że może sprawić jej ból zerwał z byłej gitarę, zostawiając na jej ramieniu zaczerwieniony pas, w miejscu ,w którym przed chwilą był koronkowy materiał. Dziewczyna próbowała odzyskać instrument. Pchnęła chłopaka delikatnie w ramie. Nie świadomie rozpętując wojnę. Chłopak rzucił gitarę i złapał Sandrę za ramiona mocno nią potrząsając. Dziewczyna syknęła z ból próbując wydostać się ze szczelnego uścisku. W mgnieniu oka podbiegła do nich ochrona rozłączając parę. 
Sandra: Wyrzućcie go stąd. - zauważyła na sobie pytające spojrzenie mężczyzn. - Natychmiast!-
Goryle bez zbędnych pytań chwycili chłopaka pod ramię z zamiarem wyprowadzenia go z lokalu.
Brian pomimo tego, że był od nich zdecydowanie mniejszy, był o wiele sprytniejszy i zdołał im się wyrwać.
Brian: Nie macie prawa! Pracuję tu. - Mężczyźni ponownie podjęli próbę pozbycia się mężczyzny, ale do ich uszu dobiegł głos właściciela lokalu.
Właściciel: Jesteś! Witamy panicza! - ochrona zdawała się być już całkiem skołowana. - Ruszaj tyłek i na scenę! - Brunet nie czekając długo chwycił instrument i wyszedł na widownie bocznym wyjściem. Sandra stała w bezruchu wpatrując się we właściciela.
Właściciel : Czego się gapisz? Ogarnij się i na scenę ! - dziewczyna nie znosiła takiego traktowania. To, że dla niego pracuje nie oznacza, że ma prawo traktować ją instrumentalnie. Posłała mu wrogi spojrzenie i rzuciła - Gdyby nie ja spałbyś pod mostem. Więc łaskawie stul dziób i wracaj na salę podziwiać show. - Mężczyzna poczerwieniał ze złości i chciał odwdzięczyć się wiązanką przykrych słów czyli tym co wychodziło mu najlepiej, ale dziewczyna już zniknęła za kurtyną. Uśmiechnięta brunetka skierowała się w stronę środka sceny gdzie umieszczony był stojak z mikrofonem. Grzecznie pomachał do wszystkich zebranych i ukłoniła się na znak szacunku. Pomimo, że światła sceniczne pozwalały jej widzieć tylko gości zajmujących pierwsze miejsca (pod sceną), była pewna, że jest nimi wypełniona cała sala. Gdy tylko oklaski ucichły skinęła głową w stronę zespołu na znak, że show czas zacząć.  Do uszu dziewczyny dobiegły pierwsze nuty piosenki, którą właśnie miała wykonać.

...

Dziewczyna zauważyła lekkie zamieszanie, na tyłach sali gdyż do jej uszu dobiegły szmery  a po chwili cichy uliczny szum, który oznaczał, że ktoś opuścił lokal. Postanowiła nie zwracać na to uwagi i kontynuowała występ. Było to dla niej trudne, gdyż cały czas czuła na sobie spojrzenie Brian'a przez co nią samą targały różne emocje. Chciałby mieć możliwość opuszczenia lokalu w ten sam sposób, ale wiedziała, że gdyby to zrobiła na pewno straciłaby pracę, która już teraz najprawdopodobniej nie należy do niej.

... 

Dziewczyna wyśpiewała ostatnie dźwięki kończąc tym samym występ. Odsunęła się lekko od mikrofonu i uśmiechnięta rozejrzała po sali. Jej oczom ukazał się najprzyjemniejszy widok jaki wokalista czy inny artysta może sobie wyobrazić.  Ludzie zaczęli wstawać rytmicznie przy tym klaszcząc. Sandra uśmiechnęła się jeszcze szerzej i skinęła głową na znak podziękowania. Wzięła mikrofon do ręki i podeszła do zespołu stojącego już w rządku, tuż za jej plecami. Ustawiła się w środku, a już po chwili jej talię objęło z obu stron dwóch uśmiechniętych mężczyzn - Tom i Jake. Dziewczyna przedstawiła po kolei każdego z osobna, mówiąc jednocześnie jaką rolę w zespole odgrywa. Największą trudność sprawiło jej wypowiedzenie słów 'Brian - gitarzysta', ale nie dała tego po sobie poznać. Była profesjonalistką. Cały zespół przytulił się tak jak mieli to w zwyczaju następnie ukłonili się publiczności i machając zeszli ze sceny. 
Sandra, Jake, Tom i Drake pełni pozytywnych emocji zaczęli ściskać się i wygłupiać, jednocześnie gratulując sobie udanego występu. Brian skierował się w róg garderoby, by odłożyć sprzęt. Nic dziwnego, nawet ślepy   zauważyłby, że nie jest teraz mile widziany. Nikt z zespołu nie zwracał na niego najmniejszej uwagi więc postanowił opuścić lokal, ale zanim to zrobił do pomieszczenia wbiegł zdenerwowany właściciel. Wszyscy jak jeden mąż uspokoili się i przenieśli wzrok na Anglika.
Właściciel : Sandra koootku ... Świetny występ. - podszedł do dziewczyny udając celowo zbyt miłego i zadowolonego, jednocześnie rozchylając ramiona na znak zaproszenia do uścisku. Dziewczyna prychnęła i uśmiechnęła się dając mu do zrozumienia, że ma gdzieś to co o niej myśli.  - Mam nadzieję, że będzie takich więcej... - mówił ciągle się uśmiechając - , ale w innej restauracji. Zwalniam cię. Masz 5 minut, żeby opuścić lokal. -Uśmiechną się złowieszczo i kpiąco na znak zwycięstwa. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie zwracając uwagi na zszokowanych chłopców i zdezorientowanego Briana.
Sandra: Masz minutę, żeby wypłacić mi zaległe wypłaty. - Mężczyzna zbladł. Sandra doskonale wiedziała, że Anglik nie jest w stanie tego zrobić gdyż była to spora suma, kilka tysięcy funtów,których nie miał, ale nie dbała o to. Dla chama trzeba być chamem. - Pośpiesz się, albo spotkamy się w sądzie. A dobrze wiesz, że z moją rodziną nie wygrasz. - Dziewczyna uśmiechnęła się szyderczo.
Jake: Co to ma znaczyć?! Jak to ją zwalniasz?!
Właściciel: ...
Tom: W takim razie ja też odchodzę. - chłopak staną po prawej stronie dziewczyny na znak solidarności. W jego ślad poszli także Drake i Jake.
Drake: I ja.
Jake: To nara frajerze ! - skierował te słowa do trupio bladego właściciela jednocześnie uśmiechając się i wystawiając język.
Sandra nie odrywała wzroku od Anglika natomiast chłopcy przenieśli pytające spojrzenia na Briana, który teraz wpatrywał się w kobietę, którą pomimo wszystko nadal darzył silnym uczuciem.
Chłopak zaczął kroczyć w stronę zespołu i zajął miejsce obok przyjaciół.
Brian: Ja też rezygnuje. - Sandra oderwała wzrok od mężczyzny bliskiego zawału i spojrzała głęboko w oczy swojego byłego. Zupełnie nie rozumiała jego zachowania . Chłopak nawet na nią nie spojrzał  tylko patrzył chłodnym spojrzeniem na byłego pracodawcę. - Jesteśmy zespołem. - próbował ukryć w ten sposób prawdziwy powód swojego zachowania.  Dopiero gdy ją stracił - tak naprawdę docenił. Bez niej wszystko było czarno-białe. Nie miało sensu, nie cieszyło. Chciał przeprosić. Naprawić to co zniszczył. Tak bardzo mu na tym zależał. Nie wyobrażał sobie bez niej życia. Nie wiedział jak może ją odzyskać, ale wiedział jedno - nie może jej stracić bo straciłby wszystko. Najgorsze było to, że gdy ją widział czuł jak wypełnia go złość - wszystko dlatego, że pomimo, że jest tak blisko - nie jest już jego. Własnie to pogorszało sytuację jeszcze bardziej.
Dziewczyna ponownie zwróciła się do właściciela. 
Sandra: To gdzie ta kasa ? - uśmiechnęła się szyderczo i uniosła jedną brew.
Właściciel: Hej! Spokojnie ja tylko żartowałem! Nikogo nie zwalniam. Hehey. Nie znacie się na żartach? - uśmiechną się blado i poklepał Tom'a po ramieniu. Chłopak zrzucił z siebie jego dłoń.
Sandra: Rusz tyłek po kasę.
Właściciel: Proszę...
Jake: Ruchy!
Właściciel: Dajcie mi chociaż trochę czasu.
Sandra: Masz czas do jutra. O 18.00 widzę pieniądze na koncie, albo widzimy się w sondzie. - Dziewczyna puściła oczko i  zaczęła kierować się w stronę tylnego wyjścia, a reszta zespołu poszła w jej ślady. 
Drake: Jutro wrócimy po sprzęt. Lepiej, żebyśmy go tu zastali.  - Mówiąc to zamkną za nimi drzwi zostawiając mężczyznę samego.


(To nie jest mój pomysł)

Postanowiłam, że jeśli chcecie możecie zadawać w komentarzach pytania bohaterom. Czekają i odpowiedzą na wszystkie ;p

czwartek, 31 stycznia 2013

XVII Hot, hot, hotter...



   Widząc, że blondynka minęła próg restauracji, niechętnie, zaczął stawiać kroki i kierować się za nią. Z każdym pokonanym metrem czuł, że ta rozmowa tylko pogorszy sytuację. Gdyby mógł uciekł by stamtąd. Cała ta scenka przypominałam mu jakiś koszmar. Bo pomimo tego, że wiedział, że nie czeka go nic dobrego nie mógł po prostu odejść. Coś kazało mu zostać i znosić te cierpienia. Nie do niego należała teraz kontrola nad jego ciałem. Sam nie wiedział do kogo.
-Witam państwa. Rezerwacja? – z rozmyślań wyrwał go głos kierownika sali.
-Dobry wieczór. – chłopak odwzajemnił ciepły uśmiech o dziwo udawanie spokojnego i opanowanego wychodziło mu świetnie. Nic dziwnego lata praktyki. – Tak, na nazwisko Malik. – Młody mężczyzna schylił głowę nad grubym zeszytem i uważnie go studiował. 
-Ahhh… Tak już widzę. Proszę za mną. – w momencie gdy szatyn zgrabnie omijał swoje stanowisko pracy, jeden z jego pomocników odebrał nakrycie blondynki. Zayn ponaglił delikatnym ruchem ręki towarzyszkę i już po chwili ponownie kroczył za nią. 
- Oto pański stolik.
- Dziękujemy. – Chłopak zgrabnym ruchem wyminą stolik i odsuną krzesło tak, by dziewczyna mogła wygodnie na nim usiąść. Gdy już to zrobiła pomógł jej podsunąć się do stolika. Widząc uśmiechniętą twarz Perrie odwzajemnił go równocześnie zajmując swoje miejsce tak by dokładnie widzieć scenę. 
- Słyszałam, że od jakiegoś czasu Orrery ma swoją gwiazdę. – chłopak usłyszał melodyjny głos blondynki. Przeniósł ciekawy wzrok na dziewczynę.
- Gwiazdę ?
- No taak ! – zachwycała się – Podobno jest świetna. O ile się nie mylę zaraz zacznie występ. – uśmiechnęła się, a w jej oczach widać było iskierki radości. 
- Proszę, przestań… - chłopak próbował przypomnieć jej czemu się tu dzisiaj spotkali. 
- Nie rozumiem. – Dziewczyna jak zawsze próbowała od ciągnąć go od mało przyjemnego tematu. Zazwyczaj chłopak nie protestował, ale nie tym razem. Ta sprawa jest dla niego zbyt poważna.
- Dobrze wiesz czemu się tu dzisiaj spotkaliśmy. – Z oblicza blondynki znikną uśmiech. 
- Dobrze… Chciałeś- to się tłumacz. Teraz nie wydawała się już taka bezbronna. Wręcz przeciwnie była nie ugięta. Dziewczyna usiadła wygodnie i oparła się o zdobione oparcie krzesła. Chłopak nie wydobywał z siebie, żadnych dźwięków więc blondynka delikatnie uniosła brew na znak oczekiwania. 
-Hah. – brunet parskną śmiechem. – Zdecyduj się kobieto. Zależy ci w końcu na nas czy nie. – powoli zaczął tracić cierpliwość.
- A jak myślisz?! – podniosła lekko głos.
-Wolałbym nie-chłopak sam był po wrażeniem swojego tonu głosu i sposobu zachowania. Teraz już wiedział – nic ich nie łączy. Oprócz nielicznej grupy fanów ich związku.
Że co ?! – w tej malutkiej kobietce buzowała złość. 
-Nie oszukujmy się… To nie ma sensu… - nie przestawał patrzeć w jej oczy, które powoli zaczynały się szklić.
- Ale… - dziewczynie przerwały głośne oklaski, które nagle wypełniły pomieszczenie. Jednak chłopak nie odwrócił od niej wzroku, widząc to, kontynuowała- To wszystko co mówiłeś, co przeszliśmy…-Zayn już otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie było mu to dane- Tak po prostu jest dla ciebie niczym ?! – Jej głos drżał jak nigdy. Wiele razem przeszli, to prawda, ale jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie… Dziewczyna był bliska załamania, a on sam -płaczu. To, że nic do niej nie czuł nie oznacza, że mu na niej nie zależy. Nie chciał ,by cierpiała. Zwłaszcza… Z jego powodu. Nie wiedział co powiedzieć. Powinien to ciągnąć tylko po to by nie skrzywdzić blondynki czy skończyć nie tylko związek, ale i co za tym idzie znajomość?
- Powiedz coś do cholery! – zaraz po wypowiedzeniu przez nią tych słów, a właściwie wykrzyczeniu, wzrok osób zajmujących pobliskie stoliki zwrócił się w ich stronę. Dziewczyna zdawała się tego nie zauważać. Brunet przeprosił pozostałych klientów lokalu i ponownie przeniósł wzrok na roztrzęsioną dziewczynę. Ponownie tego wieczoru otworzył usta by coś powiedzieć, ale tym razem przerwał mu znajomy kobiecy głos, który rozbrzmiewał dziwacznie z głośników.
- Dobry wieczór państwu. – po pomieszczeniu ponownie rozniosły się brawa. Para poszła w ślad zgromadzonych i przeniosła wzrok na scenę. W świetle reflektorów stała grupa młodych mężczyzn witających się z publicznością. O dziwno nigdzie nie było widać autorki wciąż wypowiadanych słów. Serce Zayn’a przyśpieszyło, a krew w żyłach zaczęła pulsować intensywniej. Chyba każdy z nas zna to uczucie gdy ma nadzieję na coś co właściwie nie ma najmniejszych szans się spełnić. Dokładnie to - czuł teraz brunet. Dziewczyna, która towarzyszyła każdej jego myśli w każdej sekundzie od momentu pamiętnego spotkania . Wszystkie wspomnienia powróciły sprawiając, że powoli zaczynał tracić oddech. Na samą myśl, że może ją ponownie zobaczyć czuł… motyle w brzuchu? Chyba tak… Ciepło powoli wypełniało go od środka. Światła rozjaśniające pomieszczenie zgasły w ułamku sekund, a jeden z reflektorów powędrował na kurtynę w miejsce, w którym za chwilę miała  pojawić się gwiazda wieczoru. Chłopak zacisną nerwowo dłonie wokoło rączek krzesła i przygryzł dolną  wargę. Sam nie wiedział co się z nim dzieje. Jeszcze przed żadnym koncertem, wywiadem czy spotkaniem biznesowym nie stresował się tak jak w tej chwili. Nagle kurtyna zaczęła się poruszać, ale pomimo długiego oczekiwania nikt nie pojawił się na scenie. Monolog ucichł jakiś czas temu co doprowadzało chłopaka do jeszcze większego szału.

niedziela, 27 stycznia 2013

XVI Orrery


~Poniedziałek, wieczór, ok.19.00~

   Sandra krzątała się w toalecie szukając maskary do rzęs, której potrzebowała, by wykończyć sceniczny makijaż. Był bardzo kobiecy i delikatny, ale miała w sobie ‘ pazur ’. Dziewczyna uwielbiała taki styl i to w nim czuła się najlepiej. Podbiegła do jednej z szafek i otworzyła pierwszą od dołu.
‘ Jest ! ’- pomyślała. Wyprostowała się, stanęła naprzeciwko lustra i starannie malowała naturalnie długie rzęsy.
Do jej uszu dobiegł dźwięk sygnalizujący połączenie spojrzała w dół, a jej oczom ukazał się telefon, a na jego wyświetlaczu widniało ‘ Tom ’.Bez zastanowienia odebrała . Wiedziała, że nieźle jej się dostanie, ale odebrała.
- Halo?-mówiła ściszonym głosem. 
- Gdzie jesteś?! Mamy wyjść na scenę za jakieś 30 minut, a ciebie jeszcze nie ma ?!
- Tooommm... Już jadę. Spokojnie. Będę za 10 minut. 
- OK. Trzymam za słowo. – Chłopak rozłączył się, a Sandra kontynuowała przerwaną czynność.


~Za kulisami sceny~

Jake: I co?
Tom: Spotkamy się na scenie... – zaśmiał się pod nosem.
Drake: Wiecie gdzie jest Brian?
Jake: Pewnie przyjdą razem... – śmiesznie poruszył brwiami, a każdy z chłopców od razu zrozumiał o co chodzi. 


~ U Sandry ~ 

   Dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty, by dziś występować. Jak na nią to było bardzo dziwne. Przecież kochała to robić. Dzięki temu miała wrażenie, że przenosi się do innego świata. Tam gdzie liczy się tylko muzyka. Nie ma kłamstw, zdrad, nienawiści. Gdzie panuje harmonia. Sandra bała się, że zburzy ją widok byłego. To on był jedynym i jakże silnym powodem dla, którego nie chciała się tam pokazywać. W drodze do “ Orrery ” starała się myśleć tylko i wyłącznie o pozytywnych stronach dzisiejszego wieczoru. Chciała pokazać  Brian’owi, że świetnie radzi sobie bez niego, że tak na prawdę nic dla niej nie znaczył. Tak, wiedziała, że pęknie jej serce, ale nie chciała, aby odczuwał on satysfakcje ze swojego postępowania. Z rozmyślań wyrwał ją kobiecy głos.
- Halo. Czy zaparkować Pani auto? – Sandra spojrzała na zegarek. Za 3 minuty ma być na scenie. 

‘Zajebiście. Spóźniłam się!’ –  myślała.

Wysiadał z czarnego porsche i podała kluczyki kobiecie. Od razu zauważyła, że jest ona nowa. W końcu każdy w tej restauracji ją poznawał i mówił na ty. Sandra uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Tak, dziękuje bardzo. – Ruszyła szybko przed siebie. Otworzyła duże szklane drzwi i już po chwili stała w dużej zaludnionej sali. Wzrok wszystkich powędrował w jej stronę. Sandra uśmiechnęła się i dumnie przemaszerowała w stronę sceny. Nic dziwnego, że wzbudzała zainteresowanie. Była gwiazdą tego lokalu, a do tego ten skandal. Na samą myśl o nim mina jej zrzedła. Dobrze, że stała już za kulisami. Sama nie wiedziała co czuję. Nie przyjemne uczucie związane z plotkami, ale także silne, przyjemne uczucie do chłopaka, którego nawet dobrze nie pamięta. Wiedziała tylko, że przy nim czuła się inaczej, jak przy nikim innym. Tak dobrze, komfortowo, nikogo nie udawała. W sumie sama nie wiedziała co to za uczucie nigdy niczego takiego nie czuła.Nawet do Brian’a...
Tom: Siema młoda! – uśmiechną się szeroko.
Sandra: Yo! STARY! 
Tom: Hej! Nie dużo starszy od ciebie więc uważaj bo...
Sandra: Nie spinaj się dziadziu... – wystawiła język. Tom automatycznie parskną śmiechem.
Jake: A gdzie Brian? – wtrącił się do rozmowy. 
Sandra: Skąd mam wiedzieć! Jestem jego matką?!- -niekontrolowanie wybuchnęła.
Jake:... – Przeniósł wzrok na jej prawą rękę. Dostrzegając różnicę, znów spojrzał w oczy. – Przepraszam. – W jego głosie było słychać skruchę.
Sandra: Nie to ja przepraszam... Powinnam panować nad emocjami. – chłopak podszedł i przytulił ją z całej siły. Chciał, by czuła się bezpiecznie.
Tom: To nie zmienia faktu, że nie mamy gitarzysty.  – Przyjaciele automatycznie odsunęli się od siebie. Do pokoju wszedł Drake – perkusista. Staną przy reszcie i wpatrywał się w Sandrę.
Drake: Skoro nie ma Briana to może ty zagrasz...
Sandra: Że co?!
Tom: On ma rację ty też potrafisz. – Dziewczyna stała myśląc czy da radę. Jeszcze nigdy nie grała publicznie...
Jake: Sandra... – Podszedł bliżej brunetki i położył dłoń na jej ramieniu – Dasz radę – uśmiechną się motywująco. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a z jej twarzy znikną grymas przerażenia. Chłopak kontynuował – Bo kto jak nie ty?! 
Nagle do pokoju wbiegł właściciel lokalu robiąc przy tym duże zamieszanie. Tak był przejęty tym, że nie ma ich jeszcze na scenie, że po drodze wpadł w wózek z przekąskami. Na szczęście nic mu nie było... Mam na myśli wózek. Bo co do mężczyzny to niestety stracił koszulę.
Właściciel: Na scenę! Już! Macie odjęte od pensji. Goście się niecierpliwią. – Przejechał wzrokiem po każdym z osobna. Jednocześnie niezdarnie czyszcząc ubranie – Gdzie do cholery jest Brian?!
Sandra: Coś mu wypadło, ale proszę się nie martwić mamy zastępstwo.
Właściciel: To ruszać tyłki i na scenę! – Mówiąc to kierował się do wyjścia, a zespół za nim. Po drodze łapiąc instrumenty i klnąc pod nosem na Anglika.

~ U Zayn’a ~

   Mulat stał przed budynkiem restauracji wyczekując przyjścia blondynki. Co chwila ktoś go mijał wchodząc lub wychodząc z budynku. Innym razem znów zatrzymując się przy nim i prosząc o autograf czy zdjęcie. Chłopak powoli tracił cierpliwość. Ludzi mnożyło się jak mrówek, a dziewczyny jeszcze nie było widać. Zayn spojrzał na zegarek. 20.25 – spóźnienie. Chłopak dał ostatni autograf jednocześnie przepraszając resztę fanów. Niezadowoleni zaczęli się rozchodzić. Mulat już chciał wracać do domu gdy do jego uszu dobiegł głos Perrie.
- Wchodzimy czy nie? - zupełnie obojętnym tonem.
- Ty mi powiedz. Spóźniłaś się więc równie dobrze mogłaś się już nie fatygować. Jak chcesz wracaj do domu. – Brunet odwrócił się na pięcie i już stawiał krok w przód gdy dziewczyna chwyciła go za nadgarstek.
 - Porozmawiajmy – mówiła spokojnym prawie, że błagalnym tonem. Zayn bez słowa odwrócił się w stronę wejścia i otworzył drzwi tak, by dziewczyna pierwsza weszła do środka.

czwartek, 24 stycznia 2013

XV I co teraz?!





 Odwróciła się i ujrzała przed sobą szeroko uśmiechniętą blondynkę ... Melody. Na twarzy Sandry mimowolnie pojawił się uśmiech. 
-Rozumiem, że po wczorajszym masz kaca... Ale żeby aż takiego?! Rozpierdzieliłaś pół sklepu! – Dziewczyna próbowała udawać poważną i zniesmaczoną zachowaniem przyjaciółki, ale brunetka dostrzegła w jej oczach coś na kształt dumy i ogromnego zadowolenia. Sandra od dawna była świadoma tego jak bardzo Melody nienawidzi tego sklepu, a w szczególności jego obsługi. Nie wiedziała czemu, ale domyślała się, że to dlatego iż robi tu zakupy codziennie, a jak to już na nią przystało, często ma przypały. Była pewna, że jej przyjaciółka miała już kilka razy do czynienia z nieprzyjemną obsługą i stąd jej zdanie na temat tego punktu gastronomicznego.
-Oj... – Sandra skrzywiła się lekko – Przepraszam MAMUSIU. – obie cicho zachichotały.
- Ekhemm... – Do ich uszu dobiegło chrząknięcie ekspedienta. Brunetka momentalnie zaczęła przeszukiwać kieszenie i klepać się po całym ciele. Na pierwszy rzut oka było widać, że zaczyna panikować. Co prawda nie przeszkadzało jej to , że może mieć problemy z wiązane z wyrządzonymi szkodami, ale przeszkadzał i przerażał ją fakt, że zgubiła platynową kartę dzięki, której ma dostęp do rodzinnych funduszy. Przypomnijmy... Ogromnych sum z sznurem zer za sobą. 
- Masz. – Blondynka wyciągnęła do niej rękę. Sandra podniosła wzrok z jeansów na delikatną dłoń Melody. Wiedziała, że coś w niej trzyma, ale nie była pewna co. Spojrzała przyjaciółce w oczy, a zdziwienie można było wyczytać z każdego milimetra jej twarzy. – No bierzesz czy nie ? – Dziewczyna wyglądała na rozbawioną. Polka wyciągnęła rękę tak, by przedmiot wylądował wprost na jej dłoni. Poczuła, że coś dotyka jej skóry i teraz już była pewna, że  trzyma w dłoni swoją zgubę. Ponownie przeniosła pytający wzrok na Brytyjkę. –Nawet nie pytaj... – Dziewczyna pokręciła z rezygnacją głową. Następnie odwróciła się, rzuciła krótkie ‘bye’ i wyszła. 
‘Haha... Mój Anią Stróż’ –pomyślała brunetka i szybko odwróciła się w stronę sprzedawcy. Zapłacenie za wyrządzone szkody zajęło jej nie całe 15 minut i już teraz szła spokojnym krokiem w stronę parku. Bała się, że gdy tylko na chwilę starci dzieci z oczu będą miały okazję do kolejnych wybryków, więc trzymała je kurczowo za ręce. Miała wrażenie, że droga dłuży jej się w nieskończoność. Co chwila mijał ją ktoś kto po prostu nie mógł wytrzymać bez sprzedania jej nie codziennego spojrzenia czy wymienienia się komentarzami z towarzyszem. Z początku nie zwracała na to uwagi, ponieważ po części była przyzwyczajona do tego typy zachowań, ale po dłuższej chwili zaczęło ją to irytować. Przyśpieszyła kroku tak, że prawie biegła. Trudno opisać jaką ulgę odczuła gdy na jej horyzoncie pojawiły się znajome, zielone ścieżki. Od pewnego czasu modliła się o to, by w parku było jak najmniej ludzi. Udało się. Wymodliła sobie to co chciała. Park był praktycznie pusty. Jeśli nie licząc pary staruszków spacerujących alejkami i niani z dwojgiem uroczych maluchów na placu zabaw.  Płynnym ruchem obróciła dzieci tak, by stały przodem do niej.
- Dobrze. Słuchajcie mnie. – Starała się z wrócić na siebie uwagę maluchów, które twórczo dyskutowały o tym kto pierwszy będzie zjeżdżał  ze ślizgawki, ale one nie reagowały. Sandra zaczęła nerwowo tupać nogą i słuchać ich rozmowy.
- Jestiem dzewcynką więć miam pielfseństfo – walczyła o swoje Julia.
-Miejsce bab jest w kuchni, a nie na placu zabaw! – prawie wykrzyczał Szymon.  Brunetka automatycznie zmierzyła go groźnym wzrokiem, ale mały nawet tego nie zauważył.
- Diobla ! Jak chcieś to zjeździaj... – zaczęła dziewczynka, ale chłopiec jej przerwał.
- Znaj swoje miejsce. – Rzucił z pogardą i zaczął biec w stronę ślizgawki, a zaraz za nim ruszyła Julia. Gdy byli już na górze, a chłopiec miał właśnie zjeżdżać dziewczynka chwyciła go za bluzkę, odciągnęła w tył i zjechała pierwsza krzycząc – Alie dio domu gupku! – Sandra stała wpatrując się w zaistniałą sytuację i śmiejąc pod nosem. Wiedziała, że dzieci, oprócz ganiania się nawzajem i uprzykrzania sobie życia, nic nie zrobią więc ruszyła w stronę pobliskich ławek, usadowionych tuż nad małym jeziorkiem. Usiadła na jednej z nich i zaczęła czytać czasopismo, o którym o dziwo nie zapomniała. Z każdym kolejnym zdaniem i obrazkiem jej twarz przybierała co raz to dziwniejszy wyraz. 
‘ Zdrada?! Ktoś. Kogoś. Ze mną ?! Zayn Malik ?! Przecież to do cholery ten koleś z klubu! Co to ma być ! Mamy cię ?!’
Dziewczyna zaczęła łączyć fakty. Kojarzyła skądś tego chłopaka + reakcja ludzi na jej osobę. 
‘ Ale przecież do niczego nie doszło ! Jestem pewna ! Ja taka nie jestem! Pieprzony kac ! To wszystko trzeba wyjaśnić... Shit ! To była jego bluza... Muszę mu ją oddać. Ale jak do jasnej ciasnej... Może sam się odezwie. Ale jeśli byłam tego wieczora z nim to gdzie był Brian?’ Brunetka odruchowo przeniosła wzrok na palec serdeczny u prawej dłoni. Doznała szoku, ale po chwili wczorajsze wydarzenia zaczynały powoli wracać . Klub. Strach. Bar. Kłótnia. Bójka... I zerwanie zaręczyn. W jej oczach mimowolnie pojawiły się pojedyncze łzy, a już po chwili spływały po jej policzkach. Pomimo tego, że była zdołowana tym wszystkim to z drugiej strony cieszyła się, że stało się to przed ślubem, że dowiedziała się jaki jest naprawdę. Oszczędziła sobie większego zawodu i tych wszystkich kłopotów rozwodowych. Ocknęła się! Teraz już wie, że to nie na niego czekała. To było chwilowe  zauroczenie ,  uczucie, które nie miało szans przetrwać.  Gdzieś czeka na nią ktoś lepszy. Ale czy teraz będzie umiała ponownie zaufać ? Już przed tym przychodziło jej to z trudem. Bała się powierzać komuś swoje sekrety czy też mówić o uczuciach. Dziwiła się jak można rozmawiać o takich sprawach tak lekko i naturalnie zupełnie jak dziewczyny w jej wieku.Natomiast... Świetnie umiała słuchać. Każdy przychodził do niej gdy tylko miał problem. Czasami, by porozmawiać, innym razem, by poprosić o rade, jeszcze kiedy indziej prosić  o pomoc. Jasne to było dla niej łatwe, ale co innego jeśli chodzi o mówienie o uczuciach.



~*~




Dzwonił do niego nie kto inny jak Perrie. Znał jej intencje i  nie ma co ukrywać, nie był z nich zadowolony.  Nie miał ochoty nikomu się tłumaczyć, a zwłaszcza jej . Stał tak wpatrując się w ekran i sam nie wiedział czy chcę to jeszcze ciągnąć. Miał wrażenie, że już nic do niej nie czuję. Nic oprócz przywiązania.  Znał ją od dawna. Darzył zaufaniem i wiedział, że może na nią liczyć w każdej sytuacji – tak jak ona na niego, ale nic więcej. Nie ma motyli w brzuchu, zawrotów głowy, nieustającego uczucia szczęścia. Tylko przywiązanie... Już miał przycisnąć zieloną słuchawkę gdy telefon przestał dzwonić. Poczuł ulgę, ale też bał się, że ją straci. A może jednak czuł coś więcej.  Już chciał wrócić na swoje poprzednie miejsce, ale blondynka wznowiła połączenie. Bez zastanowienia odebrał.
-  Wszystko w porządku? – W jej głosie słyszał troskę, ale było w nim coś jeszcze. Nie wiedział co. Dziewczyna była za spokojna. Za spokojna jak na nią. 
-  Tak, wszystko ok. A ty jak się czujesz? – sądził, że wypada zapytać o to samo.
-  A jak myślisz? – Odpowiedziała jej cisza więc ponownie zapytała – Jak mam się czuć ?!
-  Kotku to nie tak...
- Perrie – poprawiła go blondynka.
-  ...  -Zayn nie wiedział co ma powiedzieć. Tak jak myślał... To była cisza przed burzą.
- Tak myślałam. Powiedz mi tylko czy to prawda. 
- I tak i nie... 
- Świetnie... – Dziewczyna chciała się rozłączyć, ale chłopak szybko kontynuował.
- Nie rozłączaj się! Choć raz zachowaj się dojrzale i daj mi to wszystko wytłumaczyć.  – Jego głoś był stanowczy i nie znosił sprzeciwu.
- Dobrze. – blondynka na samą myśl o spotkaniu z nim była zniechęcona. – Kiedy i gdzie?
- W poniedziałek o 20.00 w twojej ulubionej restauracji. – Miał nadzieję, że tym zyska jej przychylność.
- Kreatywnie. – dodała z pogardą. – Będę. – Do jego uszu dobiegł dźwięk kończący połączenie. Znów został sam. Nie miał ochoty schodzić na dół i rozmawiać z chłopcami. Postanowił położyć się na łóżku i odpocząć. Nie wychodziło mu to najlepiej co chwilę miał przed sobą obraz, którejś z dziewczyn. Pomimo tego, że chciał myśleć tylko o brunetce . Rozmyślaniom o niej zawsze towarzyszyła blondynka i przyszłe spotkanie. 

wtorek, 22 stycznia 2013

XIV Spokojna przystań?! -No może nie do końca...


Nagle usłyszała przeraźliwy huk. Jej serce wybijało co raz to niespokojniejszy rytm. Pod wpływem impulsu ruszyła w stronę, z której dobiegł hałas, a to co zobaczyła odebrało jej mowę.




    Poczuła czyjś oddech na szyi, a już po chwili mężczyzna wyminą ją uderzając swoim ramieniem o jej plecy. Dziewczyna zachwiała się lekko, ale postanowiła nie zwracać uwagi na humory sprzedawcy. Doskonale rozumiała jego zachowanie. Mulat dobiegł do dwójki brzdąców bawiących się towarem leżących już nie na półkach lecz na podłodze. Wykrzyczał coś w nie znanym jej języku i przeniósł na nią złowrogi wzrok. Nie trudno było się domyślić, że komplementy to to nie były. Sandra zachichotała pod nosem. Nie ukrywając... sprawa była dość poważna, ponieważ już chyba, albo nie... nawet na pewno... tak na pewno żaden z tych artykułów nie nadawał się już do sprzedaży. Brunetka chciała jak najszybciej naprawić szkody i zniknąć mężczyźnie z punktu widzenia. Pośpiesznie wyciągnęła z torby kartę kredytową.

- Spokojnie zapłacę – uśmiechnęła się do sprzedawcy, który natychmiast ruszył w stronę poprzedniego stanowiska. Sandra chwyciła dzieciaki pod rękę i ruszyła w ślad za nim. Droga był dość długa ze względu na wielkość sklepu. Dziewczyna szła przed siebie wpatrując się w oddaloną o kilka metrów postać sprzedawcy. Modliła się, by nie wybuchnąć śmiechem.  Z całych sił starała się nie patrzeć na ubrudzone w czekoladzie i innych smakołykach dzieci bo wiedziała, że straci nad sobą panowanie. Postawiła jeszcze kilka kroków gdy nagle cichy chichot małych pociech przerodził się w głośny śmiech. Sandra też zaczęła cicho chichotać, ale pomimo to starała się się uspokoić maluchy. Szła nie spuszczając z oczu sprzedawcy gdy nagle ten odwrócił się posyłając im mordercze spojrzenie. Tego było już za wiele, a całego efektu dopełniała jego mina. Sandra stanęła w miejscu i nie mogąc powstrzymać wybuchu śmiechu wpadła w układaną godzinami piramidę z jabłek. Puściła dłonie Juli i Szymona. Starała się złapać równowagę. Na marne... 
W zaledwie kilka sekund wylądowała dosłownie w dżemie . Słyszała jak śmiechy cichną i czuła na sobie wzrok wszystkich w polu rażenia. Przez chwilę leżała w bezruchu gdyż ból głowy powrócił. Poczuła jak owy ustępuje więc otworzyła delikatnie oczy. Zobaczyła nad sobą przestraszone dzieci i mężczyznę , który był bardziej przejęty owocami niż jej stanem. Dziewczyna chcą zobaczyć więcej podparła się na łokciach i zlustrowała twarz sprzedawcy, ponownie wybuchając falą śmiechu i zarażając pozostałych na terenie lokalu. 
- Dość tego ! Wynocha! – krzykną mulat zaciąganym angielskim i ruszył w stronę kasy. Dziewczyna zamilkła na chwilę, a gdy tylko znikną za regałami ponownie wybuchnęła śmiechem. Poczuła na sobie małe rączki i już wiedziała, że powinna wstać. Przy kasie znalazła się dopiero po jakimś czasie gdyż trochę zajęło jej wyczyszczenie markowych ciuchów i uspokojenie rozbawionych dzieci. Stanęła na przeciw mężczyzny z zamiarem pokrycia kosztów wyrządzonych szkód. Niestety nie w porę zorientowała się, że karta kredytowa którą trzymała w dłoniach postanowiła pobawić się w chowanego. Z nadzieją, że może jednak będzie, w którejś kieszeni zaczęła poszukiwania od spodni. Na nic... Sprawdzała właśnie kieszenie skórzanej kurtki gdy z ust sprzedawcy wydobyło się ciche, ale dość groźne warknięcie.
- Spokojnie gdzieś musi być. – Starała się go uspokoić gdy nagle poczuła na sobie czyjąś dłoń. Odwróciła się i ujrzała przed sobą...






~*~



    Już od ponad 30 minut siedzi zamknięty w pokoju. O dziwo chłopcy nie próbowali się od niego dobijać i prosić o to by  z nimi porozmawiał. Trochę mu to przeszkadzało, ale też ułatwiało sytuację. Mógł w spokoju pomyśleć o tym co wydarzyło się wczoraj, a właściwie dzisiaj w nocy . Pamiętał wszytko, ale przez gęsta mgłę. Wszystkie wspomnienia były rozmazane. Oprócz tego jednego... JEJ. Tej ślicznej, uśmiechniętej brunetki. Sam nie wiedział co mu się tak w niej podoba, ale gdy tylko o niej myślał czuł motylki w brzuchu, a uśmiech sam pojawiał się na twarzy. Być może przyciąga go do niej to  w jaki sposób go traktowała. Jak zwykłego chłopaka. Dobrego kumpla, którego zna od wieków. A nie jak słynnego Zayna Malika. Członka znanego zespołu One Direction, który nie ma do zaoferowania nic oprócz ładnej buźki i melodyjnego głosu. Denerwowało go to jak był postrzegany przez innych. Każdy myślał, że jest ideałem, a tak naprawdę miał wiele wad. Każdy kto tylko poznał go trochę lepiej po prostu uciekał. Ludzie byli przy nim tylko dla sławy i lansu. Nikomu nie zależało na nim jako osobie. A ona była inna. Taka niewinna, zwykła. Ale coś w tej przeciętności go do niej przyciągało. Miał wrażenie, że go rozumiała, a może to tylko i wyłącznie wrażenie. Nie wiedział i postanowił się tego dowiedzieć. Chciał zobaczyć ją jeszcze raz. Nie tylko po to, by wyjaśnić całą sytuację i za nią przeprosić, ale także po to, by mógł jeszcze raz poczuć jej zapach, dotyk... Tak bardzo mu na tym zależało. Od momentu mało przyjemnej pobudki cały czas myślał tylko o niej. Była dla niego ukojeniem i spokojną przystanią. Tym  czego od tak dawna szukał. Położył się wygodnie na dużym łożu i zamkną oczy. Jego celem było powrócenie chociażby tylko na chwilę do jej głębokiego spojrzenia. Przez następne minuty lustrował i analizował w myślach każdy milimetr jej ciała, każdy ruch, który przy nim wykonała, każde wypowiedziane zdanie. Niestety po chwili powróciło to o czym zapomniał gdy myślał o dziewczynie... Całe zamieszanie, które wywołał swoim zachowaniem. Włączył telewizor i ustawił na kanale informacyjnym.Ściszył tak jak to tylko możliwe gdyż migrena dawała o sobie znać. Tak jak się spodziewał mówili tylko i wyłącznie o nim. Przeskakiwał nerwowo po kanałach. Bez skutku. Wyłączył TV i cisną pilotem w ścianę. Usłyszał huk i z powrotem osuną się leniwie na łóżko. Nie przejmował się tym czy jest on w całości czy tylko w drobniutkich kawałkach. Przeją się jedynie ukuciem w skroniach. No tak... Kac morderca nie ma serca. Znów przymkną powieki.A myśli ponownie zaczęły napływać. Tym razem nie były przyjemne. Bał się! Bał się o to co pomyślały sobie fanki, o to, że będzie miał problemy z Paulem, ale najbardziej bał się o dziewczynę i o to co może teraz przeżywać. Kochał directioners, ale wiedział, że potrafią zmieszać ludzi z błotem, a zwłaszcza dziewczyny, z którymi prawdopodobnie któryś z chłopców się spotykał. Z rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu. Podniósł się i podszedł do komody stojącej naprzeciwko. Wziął urządzenie w dłonie z zamiarem wyłączenia tego jazgotu. Odruchowo spojrzał na wyświetlacz i to co było najważniejsze w tej sytuacji, a o czym zapomniał wróciło. Serce przyśpieszyło, a oddychanie przychodziło mu teraz z trudem.  Dzwonił do niego nie kto inny jak...