~Poniedziałek, wieczór, ok.19.00~
Sandra krzątała się w toalecie szukając maskary do rzęs, której potrzebowała, by wykończyć sceniczny makijaż. Był bardzo kobiecy i delikatny, ale miała w sobie ‘ pazur ’. Dziewczyna uwielbiała taki styl i to w nim czuła się najlepiej. Podbiegła do jednej z szafek i otworzyła pierwszą od dołu.
‘ Jest ! ’- pomyślała. Wyprostowała się, stanęła naprzeciwko lustra i starannie malowała naturalnie długie rzęsy.
Do jej uszu dobiegł dźwięk sygnalizujący połączenie spojrzała w dół, a jej oczom ukazał się telefon, a na jego wyświetlaczu widniało ‘ Tom ’.Bez zastanowienia odebrała . Wiedziała, że nieźle jej się dostanie, ale odebrała.
- Halo?-mówiła ściszonym głosem.
- Gdzie jesteś?! Mamy wyjść na scenę za jakieś 30 minut, a ciebie jeszcze nie ma ?!
- Tooommm... Już jadę. Spokojnie. Będę za 10 minut.
- OK. Trzymam za słowo. – Chłopak rozłączył się, a Sandra kontynuowała przerwaną czynność.
~Za kulisami sceny~
Jake: I co?
Tom: Spotkamy się na scenie... – zaśmiał się pod nosem.
Drake: Wiecie gdzie jest Brian?
Jake: Pewnie przyjdą razem... – śmiesznie poruszył brwiami, a każdy z chłopców od razu zrozumiał o co chodzi.
~ U Sandry ~
Dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty, by dziś występować. Jak na nią to było bardzo dziwne. Przecież kochała to robić. Dzięki temu miała wrażenie, że przenosi się do innego świata. Tam gdzie liczy się tylko muzyka. Nie ma kłamstw, zdrad, nienawiści. Gdzie panuje harmonia. Sandra bała się, że zburzy ją widok byłego. To on był jedynym i jakże silnym powodem dla, którego nie chciała się tam pokazywać. W drodze do “ Orrery ” starała się myśleć tylko i wyłącznie o pozytywnych stronach dzisiejszego wieczoru. Chciała pokazać Brian’owi, że świetnie radzi sobie bez niego, że tak na prawdę nic dla niej nie znaczył. Tak, wiedziała, że pęknie jej serce, ale nie chciała, aby odczuwał on satysfakcje ze swojego postępowania. Z rozmyślań wyrwał ją kobiecy głos.
- Halo. Czy zaparkować Pani auto? – Sandra spojrzała na zegarek. Za 3 minuty ma być na scenie.
‘Zajebiście. Spóźniłam się!’ – myślała.
Wysiadał z czarnego porsche i podała kluczyki kobiecie. Od razu zauważyła, że jest ona nowa. W końcu każdy w tej restauracji ją poznawał i mówił na ty. Sandra uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Tak, dziękuje bardzo. – Ruszyła szybko przed siebie. Otworzyła duże szklane drzwi i już po chwili stała w dużej zaludnionej sali. Wzrok wszystkich powędrował w jej stronę. Sandra uśmiechnęła się i dumnie przemaszerowała w stronę sceny. Nic dziwnego, że wzbudzała zainteresowanie. Była gwiazdą tego lokalu, a do tego ten skandal. Na samą myśl o nim mina jej zrzedła. Dobrze, że stała już za kulisami. Sama nie wiedziała co czuję. Nie przyjemne uczucie związane z plotkami, ale także silne, przyjemne uczucie do chłopaka, którego nawet dobrze nie pamięta. Wiedziała tylko, że przy nim czuła się inaczej, jak przy nikim innym. Tak dobrze, komfortowo, nikogo nie udawała. W sumie sama nie wiedziała co to za uczucie nigdy niczego takiego nie czuła.Nawet do Brian’a...
Tom: Siema młoda! – uśmiechną się szeroko.
Sandra: Yo! STARY!
Tom: Hej! Nie dużo starszy od ciebie więc uważaj bo...
Sandra: Nie spinaj się dziadziu... – wystawiła język. Tom automatycznie parskną śmiechem.
Jake: A gdzie Brian? – wtrącił się do rozmowy.
Sandra: Skąd mam wiedzieć! Jestem jego matką?!- -niekontrolowanie wybuchnęła.
Jake:... – Przeniósł wzrok na jej prawą rękę. Dostrzegając różnicę, znów spojrzał w oczy. – Przepraszam. – W jego głosie było słychać skruchę.
Sandra: Nie to ja przepraszam... Powinnam panować nad emocjami. – chłopak podszedł i przytulił ją z całej siły. Chciał, by czuła się bezpiecznie.
Tom: To nie zmienia faktu, że nie mamy gitarzysty. – Przyjaciele automatycznie odsunęli się od siebie. Do pokoju wszedł Drake – perkusista. Staną przy reszcie i wpatrywał się w Sandrę.
Drake: Skoro nie ma Briana to może ty zagrasz...
Sandra: Że co?!
Tom: On ma rację ty też potrafisz. – Dziewczyna stała myśląc czy da radę. Jeszcze nigdy nie grała publicznie...
Jake: Sandra... – Podszedł bliżej brunetki i położył dłoń na jej ramieniu – Dasz radę – uśmiechną się motywująco. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a z jej twarzy znikną grymas przerażenia. Chłopak kontynuował – Bo kto jak nie ty?!
Nagle do pokoju wbiegł właściciel lokalu robiąc przy tym duże zamieszanie. Tak był przejęty tym, że nie ma ich jeszcze na scenie, że po drodze wpadł w wózek z przekąskami. Na szczęście nic mu nie było... Mam na myśli wózek. Bo co do mężczyzny to niestety stracił koszulę.
Właściciel: Na scenę! Już! Macie odjęte od pensji. Goście się niecierpliwią. – Przejechał wzrokiem po każdym z osobna. Jednocześnie niezdarnie czyszcząc ubranie – Gdzie do cholery jest Brian?!
Sandra: Coś mu wypadło, ale proszę się nie martwić mamy zastępstwo.
Właściciel: To ruszać tyłki i na scenę! – Mówiąc to kierował się do wyjścia, a zespół za nim. Po drodze łapiąc instrumenty i klnąc pod nosem na Anglika.
~ U Zayn’a ~
Mulat stał przed budynkiem restauracji wyczekując przyjścia blondynki. Co chwila ktoś go mijał wchodząc lub wychodząc z budynku. Innym razem znów zatrzymując się przy nim i prosząc o autograf czy zdjęcie. Chłopak powoli tracił cierpliwość. Ludzi mnożyło się jak mrówek, a dziewczyny jeszcze nie było widać. Zayn spojrzał na zegarek. 20.25 – spóźnienie. Chłopak dał ostatni autograf jednocześnie przepraszając resztę fanów. Niezadowoleni zaczęli się rozchodzić. Mulat już chciał wracać do domu gdy do jego uszu dobiegł głos Perrie.
- Wchodzimy czy nie? - zupełnie obojętnym tonem.
- Ty mi powiedz. Spóźniłaś się więc równie dobrze mogłaś się już nie fatygować. Jak chcesz wracaj do domu. – Brunet odwrócił się na pięcie i już stawiał krok w przód gdy dziewczyna chwyciła go za nadgarstek.
- Porozmawiajmy – mówiła spokojnym prawie, że błagalnym tonem. Zayn bez słowa odwrócił się w stronę wejścia i otworzył drzwi tak, by dziewczyna pierwsza weszła do środka.