Wciągająca opowieść o życiu jednej z polskich nastolatek za granicą. Wraz z nią przeniesiesz się do wyższych sfer. Pomoże Ci poznać świat gwiazd i ich prawdziwe tajemnice. Szokująca historia - tylko tutaj.
czwartek, 31 stycznia 2013
XVII Hot, hot, hotter...
Widząc, że blondynka minęła próg restauracji, niechętnie, zaczął stawiać kroki i kierować się za nią. Z każdym pokonanym metrem czuł, że ta rozmowa tylko pogorszy sytuację. Gdyby mógł uciekł by stamtąd. Cała ta scenka przypominałam mu jakiś koszmar. Bo pomimo tego, że wiedział, że nie czeka go nic dobrego nie mógł po prostu odejść. Coś kazało mu zostać i znosić te cierpienia. Nie do niego należała teraz kontrola nad jego ciałem. Sam nie wiedział do kogo.
-Witam państwa. Rezerwacja? – z rozmyślań wyrwał go głos kierownika sali.
-Dobry wieczór. – chłopak odwzajemnił ciepły uśmiech o dziwo udawanie spokojnego i opanowanego wychodziło mu świetnie. Nic dziwnego lata praktyki. – Tak, na nazwisko Malik. – Młody mężczyzna schylił głowę nad grubym zeszytem i uważnie go studiował.
-Ahhh… Tak już widzę. Proszę za mną. – w momencie gdy szatyn zgrabnie omijał swoje stanowisko pracy, jeden z jego pomocników odebrał nakrycie blondynki. Zayn ponaglił delikatnym ruchem ręki towarzyszkę i już po chwili ponownie kroczył za nią.
- Oto pański stolik.
- Dziękujemy. – Chłopak zgrabnym ruchem wyminą stolik i odsuną krzesło tak, by dziewczyna mogła wygodnie na nim usiąść. Gdy już to zrobiła pomógł jej podsunąć się do stolika. Widząc uśmiechniętą twarz Perrie odwzajemnił go równocześnie zajmując swoje miejsce tak by dokładnie widzieć scenę.
- Słyszałam, że od jakiegoś czasu Orrery ma swoją gwiazdę. – chłopak usłyszał melodyjny głos blondynki. Przeniósł ciekawy wzrok na dziewczynę.
- Gwiazdę ?
- No taak ! – zachwycała się – Podobno jest świetna. O ile się nie mylę zaraz zacznie występ. – uśmiechnęła się, a w jej oczach widać było iskierki radości.
- Proszę, przestań… - chłopak próbował przypomnieć jej czemu się tu dzisiaj spotkali.
- Nie rozumiem. – Dziewczyna jak zawsze próbowała od ciągnąć go od mało przyjemnego tematu. Zazwyczaj chłopak nie protestował, ale nie tym razem. Ta sprawa jest dla niego zbyt poważna.
- Dobrze wiesz czemu się tu dzisiaj spotkaliśmy. – Z oblicza blondynki znikną uśmiech.
- Dobrze… Chciałeś- to się tłumacz. Teraz nie wydawała się już taka bezbronna. Wręcz przeciwnie była nie ugięta. Dziewczyna usiadła wygodnie i oparła się o zdobione oparcie krzesła. Chłopak nie wydobywał z siebie, żadnych dźwięków więc blondynka delikatnie uniosła brew na znak oczekiwania.
-Hah. – brunet parskną śmiechem. – Zdecyduj się kobieto. Zależy ci w końcu na nas czy nie. – powoli zaczął tracić cierpliwość.
- A jak myślisz?! – podniosła lekko głos.
-Wolałbym nie-chłopak sam był po wrażeniem swojego tonu głosu i sposobu zachowania. Teraz już wiedział – nic ich nie łączy. Oprócz nielicznej grupy fanów ich związku.
Że co ?! – w tej malutkiej kobietce buzowała złość.
-Nie oszukujmy się… To nie ma sensu… - nie przestawał patrzeć w jej oczy, które powoli zaczynały się szklić.
- Ale… - dziewczynie przerwały głośne oklaski, które nagle wypełniły pomieszczenie. Jednak chłopak nie odwrócił od niej wzroku, widząc to, kontynuowała- To wszystko co mówiłeś, co przeszliśmy…-Zayn już otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie było mu to dane- Tak po prostu jest dla ciebie niczym ?! – Jej głos drżał jak nigdy. Wiele razem przeszli, to prawda, ale jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie… Dziewczyna był bliska załamania, a on sam -płaczu. To, że nic do niej nie czuł nie oznacza, że mu na niej nie zależy. Nie chciał ,by cierpiała. Zwłaszcza… Z jego powodu. Nie wiedział co powiedzieć. Powinien to ciągnąć tylko po to by nie skrzywdzić blondynki czy skończyć nie tylko związek, ale i co za tym idzie znajomość?
- Powiedz coś do cholery! – zaraz po wypowiedzeniu przez nią tych słów, a właściwie wykrzyczeniu, wzrok osób zajmujących pobliskie stoliki zwrócił się w ich stronę. Dziewczyna zdawała się tego nie zauważać. Brunet przeprosił pozostałych klientów lokalu i ponownie przeniósł wzrok na roztrzęsioną dziewczynę. Ponownie tego wieczoru otworzył usta by coś powiedzieć, ale tym razem przerwał mu znajomy kobiecy głos, który rozbrzmiewał dziwacznie z głośników.
- Dobry wieczór państwu. – po pomieszczeniu ponownie rozniosły się brawa. Para poszła w ślad zgromadzonych i przeniosła wzrok na scenę. W świetle reflektorów stała grupa młodych mężczyzn witających się z publicznością. O dziwno nigdzie nie było widać autorki wciąż wypowiadanych słów. Serce Zayn’a przyśpieszyło, a krew w żyłach zaczęła pulsować intensywniej. Chyba każdy z nas zna to uczucie gdy ma nadzieję na coś co właściwie nie ma najmniejszych szans się spełnić. Dokładnie to - czuł teraz brunet. Dziewczyna, która towarzyszyła każdej jego myśli w każdej sekundzie od momentu pamiętnego spotkania . Wszystkie wspomnienia powróciły sprawiając, że powoli zaczynał tracić oddech. Na samą myśl, że może ją ponownie zobaczyć czuł… motyle w brzuchu? Chyba tak… Ciepło powoli wypełniało go od środka. Światła rozjaśniające pomieszczenie zgasły w ułamku sekund, a jeden z reflektorów powędrował na kurtynę w miejsce, w którym za chwilę miała pojawić się gwiazda wieczoru. Chłopak zacisną nerwowo dłonie wokoło rączek krzesła i przygryzł dolną wargę. Sam nie wiedział co się z nim dzieje. Jeszcze przed żadnym koncertem, wywiadem czy spotkaniem biznesowym nie stresował się tak jak w tej chwili. Nagle kurtyna zaczęła się poruszać, ale pomimo długiego oczekiwania nikt nie pojawił się na scenie. Monolog ucichł jakiś czas temu co doprowadzało chłopaka do jeszcze większego szału.
niedziela, 27 stycznia 2013
XVI Orrery
~Poniedziałek, wieczór, ok.19.00~
Sandra krzątała się w toalecie szukając maskary do rzęs, której potrzebowała, by wykończyć sceniczny makijaż. Był bardzo kobiecy i delikatny, ale miała w sobie ‘ pazur ’. Dziewczyna uwielbiała taki styl i to w nim czuła się najlepiej. Podbiegła do jednej z szafek i otworzyła pierwszą od dołu.
‘ Jest ! ’- pomyślała. Wyprostowała się, stanęła naprzeciwko lustra i starannie malowała naturalnie długie rzęsy.
Do jej uszu dobiegł dźwięk sygnalizujący połączenie spojrzała w dół, a jej oczom ukazał się telefon, a na jego wyświetlaczu widniało ‘ Tom ’.Bez zastanowienia odebrała . Wiedziała, że nieźle jej się dostanie, ale odebrała.
- Halo?-mówiła ściszonym głosem.
- Gdzie jesteś?! Mamy wyjść na scenę za jakieś 30 minut, a ciebie jeszcze nie ma ?!
- Tooommm... Już jadę. Spokojnie. Będę za 10 minut.
- OK. Trzymam za słowo. – Chłopak rozłączył się, a Sandra kontynuowała przerwaną czynność.
~Za kulisami sceny~
Jake: I co?
Tom: Spotkamy się na scenie... – zaśmiał się pod nosem.
Drake: Wiecie gdzie jest Brian?
Jake: Pewnie przyjdą razem... – śmiesznie poruszył brwiami, a każdy z chłopców od razu zrozumiał o co chodzi.
~ U Sandry ~
Dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty, by dziś występować. Jak na nią to było bardzo dziwne. Przecież kochała to robić. Dzięki temu miała wrażenie, że przenosi się do innego świata. Tam gdzie liczy się tylko muzyka. Nie ma kłamstw, zdrad, nienawiści. Gdzie panuje harmonia. Sandra bała się, że zburzy ją widok byłego. To on był jedynym i jakże silnym powodem dla, którego nie chciała się tam pokazywać. W drodze do “ Orrery ” starała się myśleć tylko i wyłącznie o pozytywnych stronach dzisiejszego wieczoru. Chciała pokazać Brian’owi, że świetnie radzi sobie bez niego, że tak na prawdę nic dla niej nie znaczył. Tak, wiedziała, że pęknie jej serce, ale nie chciała, aby odczuwał on satysfakcje ze swojego postępowania. Z rozmyślań wyrwał ją kobiecy głos.
- Halo. Czy zaparkować Pani auto? – Sandra spojrzała na zegarek. Za 3 minuty ma być na scenie.
‘Zajebiście. Spóźniłam się!’ – myślała.
Wysiadał z czarnego porsche i podała kluczyki kobiecie. Od razu zauważyła, że jest ona nowa. W końcu każdy w tej restauracji ją poznawał i mówił na ty. Sandra uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Tak, dziękuje bardzo. – Ruszyła szybko przed siebie. Otworzyła duże szklane drzwi i już po chwili stała w dużej zaludnionej sali. Wzrok wszystkich powędrował w jej stronę. Sandra uśmiechnęła się i dumnie przemaszerowała w stronę sceny. Nic dziwnego, że wzbudzała zainteresowanie. Była gwiazdą tego lokalu, a do tego ten skandal. Na samą myśl o nim mina jej zrzedła. Dobrze, że stała już za kulisami. Sama nie wiedziała co czuję. Nie przyjemne uczucie związane z plotkami, ale także silne, przyjemne uczucie do chłopaka, którego nawet dobrze nie pamięta. Wiedziała tylko, że przy nim czuła się inaczej, jak przy nikim innym. Tak dobrze, komfortowo, nikogo nie udawała. W sumie sama nie wiedziała co to za uczucie nigdy niczego takiego nie czuła.Nawet do Brian’a...
Tom: Siema młoda! – uśmiechną się szeroko.
Sandra: Yo! STARY!
Tom: Hej! Nie dużo starszy od ciebie więc uważaj bo...
Sandra: Nie spinaj się dziadziu... – wystawiła język. Tom automatycznie parskną śmiechem.
Jake: A gdzie Brian? – wtrącił się do rozmowy.
Sandra: Skąd mam wiedzieć! Jestem jego matką?!- -niekontrolowanie wybuchnęła.
Jake:... – Przeniósł wzrok na jej prawą rękę. Dostrzegając różnicę, znów spojrzał w oczy. – Przepraszam. – W jego głosie było słychać skruchę.
Sandra: Nie to ja przepraszam... Powinnam panować nad emocjami. – chłopak podszedł i przytulił ją z całej siły. Chciał, by czuła się bezpiecznie.
Tom: To nie zmienia faktu, że nie mamy gitarzysty. – Przyjaciele automatycznie odsunęli się od siebie. Do pokoju wszedł Drake – perkusista. Staną przy reszcie i wpatrywał się w Sandrę.
Drake: Skoro nie ma Briana to może ty zagrasz...
Sandra: Że co?!
Tom: On ma rację ty też potrafisz. – Dziewczyna stała myśląc czy da radę. Jeszcze nigdy nie grała publicznie...
Jake: Sandra... – Podszedł bliżej brunetki i położył dłoń na jej ramieniu – Dasz radę – uśmiechną się motywująco. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a z jej twarzy znikną grymas przerażenia. Chłopak kontynuował – Bo kto jak nie ty?!
Nagle do pokoju wbiegł właściciel lokalu robiąc przy tym duże zamieszanie. Tak był przejęty tym, że nie ma ich jeszcze na scenie, że po drodze wpadł w wózek z przekąskami. Na szczęście nic mu nie było... Mam na myśli wózek. Bo co do mężczyzny to niestety stracił koszulę.
Właściciel: Na scenę! Już! Macie odjęte od pensji. Goście się niecierpliwią. – Przejechał wzrokiem po każdym z osobna. Jednocześnie niezdarnie czyszcząc ubranie – Gdzie do cholery jest Brian?!
Sandra: Coś mu wypadło, ale proszę się nie martwić mamy zastępstwo.
Właściciel: To ruszać tyłki i na scenę! – Mówiąc to kierował się do wyjścia, a zespół za nim. Po drodze łapiąc instrumenty i klnąc pod nosem na Anglika.
~ U Zayn’a ~
Mulat stał przed budynkiem restauracji wyczekując przyjścia blondynki. Co chwila ktoś go mijał wchodząc lub wychodząc z budynku. Innym razem znów zatrzymując się przy nim i prosząc o autograf czy zdjęcie. Chłopak powoli tracił cierpliwość. Ludzi mnożyło się jak mrówek, a dziewczyny jeszcze nie było widać. Zayn spojrzał na zegarek. 20.25 – spóźnienie. Chłopak dał ostatni autograf jednocześnie przepraszając resztę fanów. Niezadowoleni zaczęli się rozchodzić. Mulat już chciał wracać do domu gdy do jego uszu dobiegł głos Perrie.
- Wchodzimy czy nie? - zupełnie obojętnym tonem.
- Ty mi powiedz. Spóźniłaś się więc równie dobrze mogłaś się już nie fatygować. Jak chcesz wracaj do domu. – Brunet odwrócił się na pięcie i już stawiał krok w przód gdy dziewczyna chwyciła go za nadgarstek.
- Porozmawiajmy – mówiła spokojnym prawie, że błagalnym tonem. Zayn bez słowa odwrócił się w stronę wejścia i otworzył drzwi tak, by dziewczyna pierwsza weszła do środka.
~Poniedziałek, wieczór, ok.19.00~
Sandra krzątała się w toalecie szukając maskary do rzęs, której potrzebowała, by wykończyć sceniczny makijaż. Był bardzo kobiecy i delikatny, ale miała w sobie ‘ pazur ’. Dziewczyna uwielbiała taki styl i to w nim czuła się najlepiej. Podbiegła do jednej z szafek i otworzyła pierwszą od dołu.
‘ Jest ! ’- pomyślała. Wyprostowała się, stanęła naprzeciwko lustra i starannie malowała naturalnie długie rzęsy.
Do jej uszu dobiegł dźwięk sygnalizujący połączenie spojrzała w dół, a jej oczom ukazał się telefon, a na jego wyświetlaczu widniało ‘ Tom ’.Bez zastanowienia odebrała . Wiedziała, że nieźle jej się dostanie, ale odebrała.
- Halo?-mówiła ściszonym głosem.
- Gdzie jesteś?! Mamy wyjść na scenę za jakieś 30 minut, a ciebie jeszcze nie ma ?!
- Tooommm... Już jadę. Spokojnie. Będę za 10 minut.
- OK. Trzymam za słowo. – Chłopak rozłączył się, a Sandra kontynuowała przerwaną czynność.
~Za kulisami sceny~
Jake: I co?
Tom: Spotkamy się na scenie... – zaśmiał się pod nosem.
Drake: Wiecie gdzie jest Brian?
Jake: Pewnie przyjdą razem... – śmiesznie poruszył brwiami, a każdy z chłopców od razu zrozumiał o co chodzi.
~ U Sandry ~
Dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty, by dziś występować. Jak na nią to było bardzo dziwne. Przecież kochała to robić. Dzięki temu miała wrażenie, że przenosi się do innego świata. Tam gdzie liczy się tylko muzyka. Nie ma kłamstw, zdrad, nienawiści. Gdzie panuje harmonia. Sandra bała się, że zburzy ją widok byłego. To on był jedynym i jakże silnym powodem dla, którego nie chciała się tam pokazywać. W drodze do “ Orrery ” starała się myśleć tylko i wyłącznie o pozytywnych stronach dzisiejszego wieczoru. Chciała pokazać Brian’owi, że świetnie radzi sobie bez niego, że tak na prawdę nic dla niej nie znaczył. Tak, wiedziała, że pęknie jej serce, ale nie chciała, aby odczuwał on satysfakcje ze swojego postępowania. Z rozmyślań wyrwał ją kobiecy głos.
- Halo. Czy zaparkować Pani auto? – Sandra spojrzała na zegarek. Za 3 minuty ma być na scenie.
‘Zajebiście. Spóźniłam się!’ – myślała.
Wysiadał z czarnego porsche i podała kluczyki kobiecie. Od razu zauważyła, że jest ona nowa. W końcu każdy w tej restauracji ją poznawał i mówił na ty. Sandra uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Tak, dziękuje bardzo. – Ruszyła szybko przed siebie. Otworzyła duże szklane drzwi i już po chwili stała w dużej zaludnionej sali. Wzrok wszystkich powędrował w jej stronę. Sandra uśmiechnęła się i dumnie przemaszerowała w stronę sceny. Nic dziwnego, że wzbudzała zainteresowanie. Była gwiazdą tego lokalu, a do tego ten skandal. Na samą myśl o nim mina jej zrzedła. Dobrze, że stała już za kulisami. Sama nie wiedziała co czuję. Nie przyjemne uczucie związane z plotkami, ale także silne, przyjemne uczucie do chłopaka, którego nawet dobrze nie pamięta. Wiedziała tylko, że przy nim czuła się inaczej, jak przy nikim innym. Tak dobrze, komfortowo, nikogo nie udawała. W sumie sama nie wiedziała co to za uczucie nigdy niczego takiego nie czuła.Nawet do Brian’a...
Tom: Siema młoda! – uśmiechną się szeroko.
Sandra: Yo! STARY!
Tom: Hej! Nie dużo starszy od ciebie więc uważaj bo...
Sandra: Nie spinaj się dziadziu... – wystawiła język. Tom automatycznie parskną śmiechem.
Jake: A gdzie Brian? – wtrącił się do rozmowy.
Sandra: Skąd mam wiedzieć! Jestem jego matką?!- -niekontrolowanie wybuchnęła.
Jake:... – Przeniósł wzrok na jej prawą rękę. Dostrzegając różnicę, znów spojrzał w oczy. – Przepraszam. – W jego głosie było słychać skruchę.
Sandra: Nie to ja przepraszam... Powinnam panować nad emocjami. – chłopak podszedł i przytulił ją z całej siły. Chciał, by czuła się bezpiecznie.
Tom: To nie zmienia faktu, że nie mamy gitarzysty. – Przyjaciele automatycznie odsunęli się od siebie. Do pokoju wszedł Drake – perkusista. Staną przy reszcie i wpatrywał się w Sandrę.
Drake: Skoro nie ma Briana to może ty zagrasz...
Sandra: Że co?!
Tom: On ma rację ty też potrafisz. – Dziewczyna stała myśląc czy da radę. Jeszcze nigdy nie grała publicznie...
Jake: Sandra... – Podszedł bliżej brunetki i położył dłoń na jej ramieniu – Dasz radę – uśmiechną się motywująco. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a z jej twarzy znikną grymas przerażenia. Chłopak kontynuował – Bo kto jak nie ty?!
Nagle do pokoju wbiegł właściciel lokalu robiąc przy tym duże zamieszanie. Tak był przejęty tym, że nie ma ich jeszcze na scenie, że po drodze wpadł w wózek z przekąskami. Na szczęście nic mu nie było... Mam na myśli wózek. Bo co do mężczyzny to niestety stracił koszulę.
Właściciel: Na scenę! Już! Macie odjęte od pensji. Goście się niecierpliwią. – Przejechał wzrokiem po każdym z osobna. Jednocześnie niezdarnie czyszcząc ubranie – Gdzie do cholery jest Brian?!
Sandra: Coś mu wypadło, ale proszę się nie martwić mamy zastępstwo.
Właściciel: To ruszać tyłki i na scenę! – Mówiąc to kierował się do wyjścia, a zespół za nim. Po drodze łapiąc instrumenty i klnąc pod nosem na Anglika.
~ U Zayn’a ~
Mulat stał przed budynkiem restauracji wyczekując przyjścia blondynki. Co chwila ktoś go mijał wchodząc lub wychodząc z budynku. Innym razem znów zatrzymując się przy nim i prosząc o autograf czy zdjęcie. Chłopak powoli tracił cierpliwość. Ludzi mnożyło się jak mrówek, a dziewczyny jeszcze nie było widać. Zayn spojrzał na zegarek. 20.25 – spóźnienie. Chłopak dał ostatni autograf jednocześnie przepraszając resztę fanów. Niezadowoleni zaczęli się rozchodzić. Mulat już chciał wracać do domu gdy do jego uszu dobiegł głos Perrie.
- Wchodzimy czy nie? - zupełnie obojętnym tonem.
- Ty mi powiedz. Spóźniłaś się więc równie dobrze mogłaś się już nie fatygować. Jak chcesz wracaj do domu. – Brunet odwrócił się na pięcie i już stawiał krok w przód gdy dziewczyna chwyciła go za nadgarstek.
- Porozmawiajmy – mówiła spokojnym prawie, że błagalnym tonem. Zayn bez słowa odwrócił się w stronę wejścia i otworzył drzwi tak, by dziewczyna pierwsza weszła do środka.
czwartek, 24 stycznia 2013
XV I co teraz?!
Odwróciła się i ujrzała przed sobą szeroko uśmiechniętą blondynkę ... Melody. Na twarzy Sandry mimowolnie pojawił się uśmiech.
-Rozumiem, że po wczorajszym masz kaca... Ale żeby aż takiego?! Rozpierdzieliłaś pół sklepu! – Dziewczyna próbowała udawać poważną i zniesmaczoną zachowaniem przyjaciółki, ale brunetka dostrzegła w jej oczach coś na kształt dumy i ogromnego zadowolenia. Sandra od dawna była świadoma tego jak bardzo Melody nienawidzi tego sklepu, a w szczególności jego obsługi. Nie wiedziała czemu, ale domyślała się, że to dlatego iż robi tu zakupy codziennie, a jak to już na nią przystało, często ma przypały. Była pewna, że jej przyjaciółka miała już kilka razy do czynienia z nieprzyjemną obsługą i stąd jej zdanie na temat tego punktu gastronomicznego.
-Oj... – Sandra skrzywiła się lekko – Przepraszam MAMUSIU. – obie cicho zachichotały.
- Ekhemm... – Do ich uszu dobiegło chrząknięcie ekspedienta. Brunetka momentalnie zaczęła przeszukiwać kieszenie i klepać się po całym ciele. Na pierwszy rzut oka było widać, że zaczyna panikować. Co prawda nie przeszkadzało jej to , że może mieć problemy z wiązane z wyrządzonymi szkodami, ale przeszkadzał i przerażał ją fakt, że zgubiła platynową kartę dzięki, której ma dostęp do rodzinnych funduszy. Przypomnijmy... Ogromnych sum z sznurem zer za sobą.
- Masz. – Blondynka wyciągnęła do niej rękę. Sandra podniosła wzrok z jeansów na delikatną dłoń Melody. Wiedziała, że coś w niej trzyma, ale nie była pewna co. Spojrzała przyjaciółce w oczy, a zdziwienie można było wyczytać z każdego milimetra jej twarzy. – No bierzesz czy nie ? – Dziewczyna wyglądała na rozbawioną. Polka wyciągnęła rękę tak, by przedmiot wylądował wprost na jej dłoni. Poczuła, że coś dotyka jej skóry i teraz już była pewna, że trzyma w dłoni swoją zgubę. Ponownie przeniosła pytający wzrok na Brytyjkę. –Nawet nie pytaj... – Dziewczyna pokręciła z rezygnacją głową. Następnie odwróciła się, rzuciła krótkie ‘bye’ i wyszła.
‘Haha... Mój Anią Stróż’ –pomyślała brunetka i szybko odwróciła się w stronę sprzedawcy. Zapłacenie za wyrządzone szkody zajęło jej nie całe 15 minut i już teraz szła spokojnym krokiem w stronę parku. Bała się, że gdy tylko na chwilę starci dzieci z oczu będą miały okazję do kolejnych wybryków, więc trzymała je kurczowo za ręce. Miała wrażenie, że droga dłuży jej się w nieskończoność. Co chwila mijał ją ktoś kto po prostu nie mógł wytrzymać bez sprzedania jej nie codziennego spojrzenia czy wymienienia się komentarzami z towarzyszem. Z początku nie zwracała na to uwagi, ponieważ po części była przyzwyczajona do tego typy zachowań, ale po dłuższej chwili zaczęło ją to irytować. Przyśpieszyła kroku tak, że prawie biegła. Trudno opisać jaką ulgę odczuła gdy na jej horyzoncie pojawiły się znajome, zielone ścieżki. Od pewnego czasu modliła się o to, by w parku było jak najmniej ludzi. Udało się. Wymodliła sobie to co chciała. Park był praktycznie pusty. Jeśli nie licząc pary staruszków spacerujących alejkami i niani z dwojgiem uroczych maluchów na placu zabaw. Płynnym ruchem obróciła dzieci tak, by stały przodem do niej.
- Dobrze. Słuchajcie mnie. – Starała się z wrócić na siebie uwagę maluchów, które twórczo dyskutowały o tym kto pierwszy będzie zjeżdżał ze ślizgawki, ale one nie reagowały. Sandra zaczęła nerwowo tupać nogą i słuchać ich rozmowy.
- Jestiem dzewcynką więć miam pielfseństfo – walczyła o swoje Julia.
-Miejsce bab jest w kuchni, a nie na placu zabaw! – prawie wykrzyczał Szymon. Brunetka automatycznie zmierzyła go groźnym wzrokiem, ale mały nawet tego nie zauważył.
- Diobla ! Jak chcieś to zjeździaj... – zaczęła dziewczynka, ale chłopiec jej przerwał.
- Znaj swoje miejsce. – Rzucił z pogardą i zaczął biec w stronę ślizgawki, a zaraz za nim ruszyła Julia. Gdy byli już na górze, a chłopiec miał właśnie zjeżdżać dziewczynka chwyciła go za bluzkę, odciągnęła w tył i zjechała pierwsza krzycząc – Alie dio domu gupku! – Sandra stała wpatrując się w zaistniałą sytuację i śmiejąc pod nosem. Wiedziała, że dzieci, oprócz ganiania się nawzajem i uprzykrzania sobie życia, nic nie zrobią więc ruszyła w stronę pobliskich ławek, usadowionych tuż nad małym jeziorkiem. Usiadła na jednej z nich i zaczęła czytać czasopismo, o którym o dziwo nie zapomniała. Z każdym kolejnym zdaniem i obrazkiem jej twarz przybierała co raz to dziwniejszy wyraz.
‘ Zdrada?! Ktoś. Kogoś. Ze mną ?! Zayn Malik ?! Przecież to do cholery ten koleś z klubu! Co to ma być ! Mamy cię ?!’
Dziewczyna zaczęła łączyć fakty. Kojarzyła skądś tego chłopaka + reakcja ludzi na jej osobę.
‘ Ale przecież do niczego nie doszło ! Jestem pewna ! Ja taka nie jestem! Pieprzony kac ! To wszystko trzeba wyjaśnić... Shit ! To była jego bluza... Muszę mu ją oddać. Ale jak do jasnej ciasnej... Może sam się odezwie. Ale jeśli byłam tego wieczora z nim to gdzie był Brian?’ Brunetka odruchowo przeniosła wzrok na palec serdeczny u prawej dłoni. Doznała szoku, ale po chwili wczorajsze wydarzenia zaczynały powoli wracać . Klub. Strach. Bar. Kłótnia. Bójka... I zerwanie zaręczyn. W jej oczach mimowolnie pojawiły się pojedyncze łzy, a już po chwili spływały po jej policzkach. Pomimo tego, że była zdołowana tym wszystkim to z drugiej strony cieszyła się, że stało się to przed ślubem, że dowiedziała się jaki jest naprawdę. Oszczędziła sobie większego zawodu i tych wszystkich kłopotów rozwodowych. Ocknęła się! Teraz już wie, że to nie na niego czekała. To było chwilowe zauroczenie , uczucie, które nie miało szans przetrwać. Gdzieś czeka na nią ktoś lepszy. Ale czy teraz będzie umiała ponownie zaufać ? Już przed tym przychodziło jej to z trudem. Bała się powierzać komuś swoje sekrety czy też mówić o uczuciach. Dziwiła się jak można rozmawiać o takich sprawach tak lekko i naturalnie zupełnie jak dziewczyny w jej wieku.Natomiast... Świetnie umiała słuchać. Każdy przychodził do niej gdy tylko miał problem. Czasami, by porozmawiać, innym razem, by poprosić o rade, jeszcze kiedy indziej prosić o pomoc. Jasne to było dla niej łatwe, ale co innego jeśli chodzi o mówienie o uczuciach.
-Rozumiem, że po wczorajszym masz kaca... Ale żeby aż takiego?! Rozpierdzieliłaś pół sklepu! – Dziewczyna próbowała udawać poważną i zniesmaczoną zachowaniem przyjaciółki, ale brunetka dostrzegła w jej oczach coś na kształt dumy i ogromnego zadowolenia. Sandra od dawna była świadoma tego jak bardzo Melody nienawidzi tego sklepu, a w szczególności jego obsługi. Nie wiedziała czemu, ale domyślała się, że to dlatego iż robi tu zakupy codziennie, a jak to już na nią przystało, często ma przypały. Była pewna, że jej przyjaciółka miała już kilka razy do czynienia z nieprzyjemną obsługą i stąd jej zdanie na temat tego punktu gastronomicznego.
-Oj... – Sandra skrzywiła się lekko – Przepraszam MAMUSIU. – obie cicho zachichotały.
- Ekhemm... – Do ich uszu dobiegło chrząknięcie ekspedienta. Brunetka momentalnie zaczęła przeszukiwać kieszenie i klepać się po całym ciele. Na pierwszy rzut oka było widać, że zaczyna panikować. Co prawda nie przeszkadzało jej to , że może mieć problemy z wiązane z wyrządzonymi szkodami, ale przeszkadzał i przerażał ją fakt, że zgubiła platynową kartę dzięki, której ma dostęp do rodzinnych funduszy. Przypomnijmy... Ogromnych sum z sznurem zer za sobą.
- Masz. – Blondynka wyciągnęła do niej rękę. Sandra podniosła wzrok z jeansów na delikatną dłoń Melody. Wiedziała, że coś w niej trzyma, ale nie była pewna co. Spojrzała przyjaciółce w oczy, a zdziwienie można było wyczytać z każdego milimetra jej twarzy. – No bierzesz czy nie ? – Dziewczyna wyglądała na rozbawioną. Polka wyciągnęła rękę tak, by przedmiot wylądował wprost na jej dłoni. Poczuła, że coś dotyka jej skóry i teraz już była pewna, że trzyma w dłoni swoją zgubę. Ponownie przeniosła pytający wzrok na Brytyjkę. –Nawet nie pytaj... – Dziewczyna pokręciła z rezygnacją głową. Następnie odwróciła się, rzuciła krótkie ‘bye’ i wyszła.
‘Haha... Mój Anią Stróż’ –pomyślała brunetka i szybko odwróciła się w stronę sprzedawcy. Zapłacenie za wyrządzone szkody zajęło jej nie całe 15 minut i już teraz szła spokojnym krokiem w stronę parku. Bała się, że gdy tylko na chwilę starci dzieci z oczu będą miały okazję do kolejnych wybryków, więc trzymała je kurczowo za ręce. Miała wrażenie, że droga dłuży jej się w nieskończoność. Co chwila mijał ją ktoś kto po prostu nie mógł wytrzymać bez sprzedania jej nie codziennego spojrzenia czy wymienienia się komentarzami z towarzyszem. Z początku nie zwracała na to uwagi, ponieważ po części była przyzwyczajona do tego typy zachowań, ale po dłuższej chwili zaczęło ją to irytować. Przyśpieszyła kroku tak, że prawie biegła. Trudno opisać jaką ulgę odczuła gdy na jej horyzoncie pojawiły się znajome, zielone ścieżki. Od pewnego czasu modliła się o to, by w parku było jak najmniej ludzi. Udało się. Wymodliła sobie to co chciała. Park był praktycznie pusty. Jeśli nie licząc pary staruszków spacerujących alejkami i niani z dwojgiem uroczych maluchów na placu zabaw. Płynnym ruchem obróciła dzieci tak, by stały przodem do niej.
- Dobrze. Słuchajcie mnie. – Starała się z wrócić na siebie uwagę maluchów, które twórczo dyskutowały o tym kto pierwszy będzie zjeżdżał ze ślizgawki, ale one nie reagowały. Sandra zaczęła nerwowo tupać nogą i słuchać ich rozmowy.
- Jestiem dzewcynką więć miam pielfseństfo – walczyła o swoje Julia.
-Miejsce bab jest w kuchni, a nie na placu zabaw! – prawie wykrzyczał Szymon. Brunetka automatycznie zmierzyła go groźnym wzrokiem, ale mały nawet tego nie zauważył.
- Diobla ! Jak chcieś to zjeździaj... – zaczęła dziewczynka, ale chłopiec jej przerwał.
- Znaj swoje miejsce. – Rzucił z pogardą i zaczął biec w stronę ślizgawki, a zaraz za nim ruszyła Julia. Gdy byli już na górze, a chłopiec miał właśnie zjeżdżać dziewczynka chwyciła go za bluzkę, odciągnęła w tył i zjechała pierwsza krzycząc – Alie dio domu gupku! – Sandra stała wpatrując się w zaistniałą sytuację i śmiejąc pod nosem. Wiedziała, że dzieci, oprócz ganiania się nawzajem i uprzykrzania sobie życia, nic nie zrobią więc ruszyła w stronę pobliskich ławek, usadowionych tuż nad małym jeziorkiem. Usiadła na jednej z nich i zaczęła czytać czasopismo, o którym o dziwo nie zapomniała. Z każdym kolejnym zdaniem i obrazkiem jej twarz przybierała co raz to dziwniejszy wyraz.
‘ Zdrada?! Ktoś. Kogoś. Ze mną ?! Zayn Malik ?! Przecież to do cholery ten koleś z klubu! Co to ma być ! Mamy cię ?!’
Dziewczyna zaczęła łączyć fakty. Kojarzyła skądś tego chłopaka + reakcja ludzi na jej osobę.
‘ Ale przecież do niczego nie doszło ! Jestem pewna ! Ja taka nie jestem! Pieprzony kac ! To wszystko trzeba wyjaśnić... Shit ! To była jego bluza... Muszę mu ją oddać. Ale jak do jasnej ciasnej... Może sam się odezwie. Ale jeśli byłam tego wieczora z nim to gdzie był Brian?’ Brunetka odruchowo przeniosła wzrok na palec serdeczny u prawej dłoni. Doznała szoku, ale po chwili wczorajsze wydarzenia zaczynały powoli wracać . Klub. Strach. Bar. Kłótnia. Bójka... I zerwanie zaręczyn. W jej oczach mimowolnie pojawiły się pojedyncze łzy, a już po chwili spływały po jej policzkach. Pomimo tego, że była zdołowana tym wszystkim to z drugiej strony cieszyła się, że stało się to przed ślubem, że dowiedziała się jaki jest naprawdę. Oszczędziła sobie większego zawodu i tych wszystkich kłopotów rozwodowych. Ocknęła się! Teraz już wie, że to nie na niego czekała. To było chwilowe zauroczenie , uczucie, które nie miało szans przetrwać. Gdzieś czeka na nią ktoś lepszy. Ale czy teraz będzie umiała ponownie zaufać ? Już przed tym przychodziło jej to z trudem. Bała się powierzać komuś swoje sekrety czy też mówić o uczuciach. Dziwiła się jak można rozmawiać o takich sprawach tak lekko i naturalnie zupełnie jak dziewczyny w jej wieku.Natomiast... Świetnie umiała słuchać. Każdy przychodził do niej gdy tylko miał problem. Czasami, by porozmawiać, innym razem, by poprosić o rade, jeszcze kiedy indziej prosić o pomoc. Jasne to było dla niej łatwe, ale co innego jeśli chodzi o mówienie o uczuciach.
~*~
Dzwonił do niego nie kto inny jak Perrie. Znał jej intencje i nie ma co ukrywać, nie był z nich zadowolony. Nie miał ochoty nikomu się tłumaczyć, a zwłaszcza jej . Stał tak wpatrując się w ekran i sam nie wiedział czy chcę to jeszcze ciągnąć. Miał wrażenie, że już nic do niej nie czuję. Nic oprócz przywiązania. Znał ją od dawna. Darzył zaufaniem i wiedział, że może na nią liczyć w każdej sytuacji – tak jak ona na niego, ale nic więcej. Nie ma motyli w brzuchu, zawrotów głowy, nieustającego uczucia szczęścia. Tylko przywiązanie... Już miał przycisnąć zieloną słuchawkę gdy telefon przestał dzwonić. Poczuł ulgę, ale też bał się, że ją straci. A może jednak czuł coś więcej. Już chciał wrócić na swoje poprzednie miejsce, ale blondynka wznowiła połączenie. Bez zastanowienia odebrał.
- Wszystko w porządku? – W jej głosie słyszał troskę, ale było w nim coś jeszcze. Nie wiedział co. Dziewczyna była za spokojna. Za spokojna jak na nią.
- Tak, wszystko ok. A ty jak się czujesz? – sądził, że wypada zapytać o to samo.
- A jak myślisz? – Odpowiedziała jej cisza więc ponownie zapytała – Jak mam się czuć ?!
- Kotku to nie tak...
- Perrie – poprawiła go blondynka.
- ... -Zayn nie wiedział co ma powiedzieć. Tak jak myślał... To była cisza przed burzą.
- Tak myślałam. Powiedz mi tylko czy to prawda.
- I tak i nie...
- Świetnie... – Dziewczyna chciała się rozłączyć, ale chłopak szybko kontynuował.
- Nie rozłączaj się! Choć raz zachowaj się dojrzale i daj mi to wszystko wytłumaczyć. – Jego głoś był stanowczy i nie znosił sprzeciwu.
- Dobrze. – blondynka na samą myśl o spotkaniu z nim była zniechęcona. – Kiedy i gdzie?
- W poniedziałek o 20.00 w twojej ulubionej restauracji. – Miał nadzieję, że tym zyska jej przychylność.
- Kreatywnie. – dodała z pogardą. – Będę. – Do jego uszu dobiegł dźwięk kończący połączenie. Znów został sam. Nie miał ochoty schodzić na dół i rozmawiać z chłopcami. Postanowił położyć się na łóżku i odpocząć. Nie wychodziło mu to najlepiej co chwilę miał przed sobą obraz, którejś z dziewczyn. Pomimo tego, że chciał myśleć tylko o brunetce . Rozmyślaniom o niej zawsze towarzyszyła blondynka i przyszłe spotkanie.
- Wszystko w porządku? – W jej głosie słyszał troskę, ale było w nim coś jeszcze. Nie wiedział co. Dziewczyna była za spokojna. Za spokojna jak na nią.
- Tak, wszystko ok. A ty jak się czujesz? – sądził, że wypada zapytać o to samo.
- A jak myślisz? – Odpowiedziała jej cisza więc ponownie zapytała – Jak mam się czuć ?!
- Kotku to nie tak...
- Perrie – poprawiła go blondynka.
- ... -Zayn nie wiedział co ma powiedzieć. Tak jak myślał... To była cisza przed burzą.
- Tak myślałam. Powiedz mi tylko czy to prawda.
- I tak i nie...
- Świetnie... – Dziewczyna chciała się rozłączyć, ale chłopak szybko kontynuował.
- Nie rozłączaj się! Choć raz zachowaj się dojrzale i daj mi to wszystko wytłumaczyć. – Jego głoś był stanowczy i nie znosił sprzeciwu.
- Dobrze. – blondynka na samą myśl o spotkaniu z nim była zniechęcona. – Kiedy i gdzie?
- W poniedziałek o 20.00 w twojej ulubionej restauracji. – Miał nadzieję, że tym zyska jej przychylność.
- Kreatywnie. – dodała z pogardą. – Będę. – Do jego uszu dobiegł dźwięk kończący połączenie. Znów został sam. Nie miał ochoty schodzić na dół i rozmawiać z chłopcami. Postanowił położyć się na łóżku i odpocząć. Nie wychodziło mu to najlepiej co chwilę miał przed sobą obraz, którejś z dziewczyn. Pomimo tego, że chciał myśleć tylko o brunetce . Rozmyślaniom o niej zawsze towarzyszyła blondynka i przyszłe spotkanie.
wtorek, 22 stycznia 2013
XIV Spokojna przystań?! -No może nie do końca...
Nagle usłyszała przeraźliwy huk. Jej serce wybijało co raz to niespokojniejszy rytm. Pod wpływem impulsu ruszyła w stronę, z której dobiegł hałas, a to co zobaczyła odebrało jej mowę.
Poczuła czyjś oddech na szyi, a już po chwili mężczyzna wyminą ją uderzając swoim ramieniem o jej plecy. Dziewczyna zachwiała się lekko, ale postanowiła nie zwracać uwagi na humory sprzedawcy. Doskonale rozumiała jego zachowanie. Mulat dobiegł do dwójki brzdąców bawiących się towarem leżących już nie na półkach lecz na podłodze. Wykrzyczał coś w nie znanym jej języku i przeniósł na nią złowrogi wzrok. Nie trudno było się domyślić, że komplementy to to nie były. Sandra zachichotała pod nosem. Nie ukrywając... sprawa była dość poważna, ponieważ już chyba, albo nie... nawet na pewno... tak na pewno żaden z tych artykułów nie nadawał się już do sprzedaży. Brunetka chciała jak najszybciej naprawić szkody i zniknąć mężczyźnie z punktu widzenia. Pośpiesznie wyciągnęła z torby kartę kredytową.
- Spokojnie zapłacę – uśmiechnęła się do sprzedawcy, który natychmiast ruszył w stronę poprzedniego stanowiska. Sandra chwyciła dzieciaki pod rękę i ruszyła w ślad za nim. Droga był dość długa ze względu na wielkość sklepu. Dziewczyna szła przed siebie wpatrując się w oddaloną o kilka metrów postać sprzedawcy. Modliła się, by nie wybuchnąć śmiechem. Z całych sił starała się nie patrzeć na ubrudzone w czekoladzie i innych smakołykach dzieci bo wiedziała, że straci nad sobą panowanie. Postawiła jeszcze kilka kroków gdy nagle cichy chichot małych pociech przerodził się w głośny śmiech. Sandra też zaczęła cicho chichotać, ale pomimo to starała się się uspokoić maluchy. Szła nie spuszczając z oczu sprzedawcy gdy nagle ten odwrócił się posyłając im mordercze spojrzenie. Tego było już za wiele, a całego efektu dopełniała jego mina. Sandra stanęła w miejscu i nie mogąc powstrzymać wybuchu śmiechu wpadła w układaną godzinami piramidę z jabłek. Puściła dłonie Juli i Szymona. Starała się złapać równowagę. Na marne...
W zaledwie kilka sekund wylądowała dosłownie w dżemie . Słyszała jak śmiechy cichną i czuła na sobie wzrok wszystkich w polu rażenia. Przez chwilę leżała w bezruchu gdyż ból głowy powrócił. Poczuła jak owy ustępuje więc otworzyła delikatnie oczy. Zobaczyła nad sobą przestraszone dzieci i mężczyznę , który był bardziej przejęty owocami niż jej stanem. Dziewczyna chcą zobaczyć więcej podparła się na łokciach i zlustrowała twarz sprzedawcy, ponownie wybuchając falą śmiechu i zarażając pozostałych na terenie lokalu.
- Dość tego ! Wynocha! – krzykną mulat zaciąganym angielskim i ruszył w stronę kasy. Dziewczyna zamilkła na chwilę, a gdy tylko znikną za regałami ponownie wybuchnęła śmiechem. Poczuła na sobie małe rączki i już wiedziała, że powinna wstać. Przy kasie znalazła się dopiero po jakimś czasie gdyż trochę zajęło jej wyczyszczenie markowych ciuchów i uspokojenie rozbawionych dzieci. Stanęła na przeciw mężczyzny z zamiarem pokrycia kosztów wyrządzonych szkód. Niestety nie w porę zorientowała się, że karta kredytowa którą trzymała w dłoniach postanowiła pobawić się w chowanego. Z nadzieją, że może jednak będzie, w którejś kieszeni zaczęła poszukiwania od spodni. Na nic... Sprawdzała właśnie kieszenie skórzanej kurtki gdy z ust sprzedawcy wydobyło się ciche, ale dość groźne warknięcie.
- Spokojnie gdzieś musi być. – Starała się go uspokoić gdy nagle poczuła na sobie czyjąś dłoń. Odwróciła się i ujrzała przed sobą...
~*~
Już od ponad 30 minut siedzi zamknięty w pokoju. O dziwo chłopcy nie próbowali się od niego dobijać i prosić o to by z nimi porozmawiał. Trochę mu to przeszkadzało, ale też ułatwiało sytuację. Mógł w spokoju pomyśleć o tym co wydarzyło się wczoraj, a właściwie dzisiaj w nocy . Pamiętał wszytko, ale przez gęsta mgłę. Wszystkie wspomnienia były rozmazane. Oprócz tego jednego... JEJ. Tej ślicznej, uśmiechniętej brunetki. Sam nie wiedział co mu się tak w niej podoba, ale gdy tylko o niej myślał czuł motylki w brzuchu, a uśmiech sam pojawiał się na twarzy. Być może przyciąga go do niej to w jaki sposób go traktowała. Jak zwykłego chłopaka. Dobrego kumpla, którego zna od wieków. A nie jak słynnego Zayna Malika. Członka znanego zespołu One Direction, który nie ma do zaoferowania nic oprócz ładnej buźki i melodyjnego głosu. Denerwowało go to jak był postrzegany przez innych. Każdy myślał, że jest ideałem, a tak naprawdę miał wiele wad. Każdy kto tylko poznał go trochę lepiej po prostu uciekał. Ludzie byli przy nim tylko dla sławy i lansu. Nikomu nie zależało na nim jako osobie. A ona była inna. Taka niewinna, zwykła. Ale coś w tej przeciętności go do niej przyciągało. Miał wrażenie, że go rozumiała, a może to tylko i wyłącznie wrażenie. Nie wiedział i postanowił się tego dowiedzieć. Chciał zobaczyć ją jeszcze raz. Nie tylko po to, by wyjaśnić całą sytuację i za nią przeprosić, ale także po to, by mógł jeszcze raz poczuć jej zapach, dotyk... Tak bardzo mu na tym zależało. Od momentu mało przyjemnej pobudki cały czas myślał tylko o niej. Była dla niego ukojeniem i spokojną przystanią. Tym czego od tak dawna szukał. Położył się wygodnie na dużym łożu i zamkną oczy. Jego celem było powrócenie chociażby tylko na chwilę do jej głębokiego spojrzenia. Przez następne minuty lustrował i analizował w myślach każdy milimetr jej ciała, każdy ruch, który przy nim wykonała, każde wypowiedziane zdanie. Niestety po chwili powróciło to o czym zapomniał gdy myślał o dziewczynie... Całe zamieszanie, które wywołał swoim zachowaniem. Włączył telewizor i ustawił na kanale informacyjnym.Ściszył tak jak to tylko możliwe gdyż migrena dawała o sobie znać. Tak jak się spodziewał mówili tylko i wyłącznie o nim. Przeskakiwał nerwowo po kanałach. Bez skutku. Wyłączył TV i cisną pilotem w ścianę. Usłyszał huk i z powrotem osuną się leniwie na łóżko. Nie przejmował się tym czy jest on w całości czy tylko w drobniutkich kawałkach. Przeją się jedynie ukuciem w skroniach. No tak... Kac morderca nie ma serca. Znów przymkną powieki.A myśli ponownie zaczęły napływać. Tym razem nie były przyjemne. Bał się! Bał się o to co pomyślały sobie fanki, o to, że będzie miał problemy z Paulem, ale najbardziej bał się o dziewczynę i o to co może teraz przeżywać. Kochał directioners, ale wiedział, że potrafią zmieszać ludzi z błotem, a zwłaszcza dziewczyny, z którymi prawdopodobnie któryś z chłopców się spotykał. Z rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu. Podniósł się i podszedł do komody stojącej naprzeciwko. Wziął urządzenie w dłonie z zamiarem wyłączenia tego jazgotu. Odruchowo spojrzał na wyświetlacz i to co było najważniejsze w tej sytuacji, a o czym zapomniał wróciło. Serce przyśpieszyło, a oddychanie przychodziło mu teraz z trudem. Dzwonił do niego nie kto inny jak...
niedziela, 20 stycznia 2013
XIII O nie!
N: Ale Zayn powiedział...
Lu:..., że to zwykła znajoma. Błagam ... Być może nie jest jego dziewczyną, ale on by tego chciał – dokończył zdanie i uśmiechną się triumfalnie w stronę przyjaciół.- Liam. Piłeś wczoraj?
Li: Nie. – Spojrzał zdziwionym wzrokiem na Louisa, który wyglądał jakby czekał na jego dalszą odpowiedź – Ale co w związku z tym?
Lu: Powinieneś pamiętać co się stało.
Niall i Harry momentalnie przenieśli wzrok na Liama. Li: Za bardzo byłem zajęty pilnowaniem was i chowaniem się przed paparazzi, żeby zwrócić uwagę na Zayna i jakąś panienkę .
H: Jesteś pewien, że nie widziałeś ich w klubie chociaż przez chwilę? – dopytywał się brunet.
Li: Sklerozy nie mam! – starał się zmiażdżyć przedmówcę wzrokiem. N: Ogarnij ! Nie o to mu chodziło – blondyn starał się uspokoić sytuację. Nie chciał kolejnej kłótni. H: Nie ważne.
N: Co z fanami? Powinni znać prawdę! H: Zayn pewnie wszystko wyjaśni gdy tylko emocje opadną. Lu: Dokładnie, a teraz dajmy mu spokój.
~*~
Sandra stała wpatrując się w niebo i wdychając o dziwo świeże powietrze .Było to dziwne zwłaszcza, że mieszkała w centrum miasta .
“Chyba padało...”-myślała jednocześnie zastanawiając się jaki kształt ma chmura, której się przyglądała.
Uwielbiała to robić. Poczuła dotyk małych rączek i ciągnięcie za bluzkę. Odwróciła się i zobaczyła gotowe już do wyjścia dzieciaki.
Sandra stała wpatrując się w niebo i wdychając o dziwo świeże powietrze .Było to dziwne zwłaszcza, że mieszkała w centrum miasta .
“Chyba padało...”-myślała jednocześnie zastanawiając się jaki kształt ma chmura, której się przyglądała.
Uwielbiała to robić. Poczuła dotyk małych rączek i ciągnięcie za bluzkę. Odwróciła się i zobaczyła gotowe już do wyjścia dzieciaki.
Uwielbiała to robić. Poczuła dotyk małych rączek i ciągnięcie za bluzkę. Odwróciła się i zobaczyła gotowe już do wyjścia dzieciaki.
-Dzieciaki czekajcie ! Zajdziemy do sklepu. Dobrze? – dziewczyna skierowała te słowa do słodziaków.
- A kupisz nam lody? – Zapytał chłopiec.
- Jasne, że tak ! – Gdy wypowiedziała te słowa o ton głośniej niż wcześniejsze poczuła lekkie ukucie w skroniach, ale było ono zdecydowanie mniejsze niż te, które czuła zaraz po przebudzeniu.
Chwyciła dzieciaki za ręce i stanęła przy krawędzi jezdni. Tak jak zawsze kierowca zatrzymał się pomimo tego, że nie było pasów i pozwolił jej swobodnie przeprowadzić dzieci na drugą stronę. Brunetka skinęła głową na znak wdzięczności i pędem ruszyła w stronę sklepu. Będąc już na miejscu wykorzystała to, że maluchy przeszukują zawartość lodówek i zaczęła szukać magazynów, których jeden z egzemplarzy zdobił szyby sklepowe, ale nigdzie nie mogła ich znaleźć. Podeszła do lady z nadzieją, że obsługa pomoże jej w wykonaniu tego zadania.
- Przepraszam Pana bardzo. – Mężczyzna spojrzał na nią z pod swoich krzaczastych brwi. – Czy mógłby mi Pan pokazać gdzie leżą te czasopisma – mówiąc to wskazała palcem na produkt leżący na wystawie. Przez chwilę wydawało jej się, że ekspedient jest w lekkim szoku, ale już po chwili wstał i podał jej egzemplarz leżący na wystawie.
- Ostatni. – Usiadł z powrotem na swoje miejsce.
- Dziękuje bardzo. – Dziewczyna odwróciła głowę w bok, by móc swobodnie spojrzeć na poczynania dzieci, ale nigdzie ich nie widziała. Szybko złapała w dłoń gazetę i ruszyła w głąb sklepu. Bała się, że mogły wyjść na zewnątrz pomimo tego, że była świecie przekonana, iż nikt z niego nie wychodził. A może jednak... Czuła jak jej serce przyspiesza, a krew zaczyna wrzeć. Jeszcze nigdy nie bała się aż tak bardzo. Przecież to Londyn. W twoim własnym domu może stać ci się krzywda. Dziewczyna zaczęła wołać pociechy, ale nie usłyszała odpowiedzi. Sprawdziła już cały sklep. Niestety nigdzie ich nie było. Odwróciła się na pięcie i biegiem ruszyła w stronę ekspedienta.
- Widział Pan jak wychodziła stąd dwójka dzieci? – Mówienie przychodziło jej z trudnością. Czuła jak słowa więzną jej w gardle. Mężczyzna pokiwał przecząco głową.
- Nikt stad nie wychodził. – Miliony myśli uderzały w nią z prędkością światła.
„ Jak to nikt nie wychodził ?! Przecież ich tu nie ma ! To jakiś kiepski żart?!” – miała wrażenie, że jej myśli krzyczą.
Nagle usłyszała przeraźliwy huk. Jej serce wybijało co raz to niespokojniejszy rytm. Pod wpływem impulsu ruszyła w stronę, z której dobiegł hałas, a to co zobaczyła odebrało jej mowę.
piątek, 18 stycznia 2013
XII Nie ma to jak wsparcie
Li: Co to jest?!
Zayn spojrzał zdezorientowany na Liama, a następnie na okładkę. Złapał ją w dłonie i przeczytał nagłówek. Nie mógł uwierzyć w to co widział.
“ Wszystko skończone... Paul mnie zabije. “ – myślał.
Harry i Louis przerwali wygłupy i stanęli jak wryci gdy zobaczyli wyraz twarzy przyjaciela. Nawet Niall się ogarną i zatrzymał wzrok na mulacie. Cała czwórka chciała wiedzieć o co chodzi.
Zayn nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa. Nie wierzył, że to wszystko naprawdę miało miejsce. Myślał, że to tylko bardzo przyjemny sen, że ta cudowna dziewczyna to tylko wytwór jego wyobraźni . A teraz widzi ich razem na okładce jednego z Londyńskich brukowców. Nie mógł oderwać wzroku od jej roześmianej twarzy. Zdjęcie było zrobione na jednej z ulic znajdujących się w pobliżu. Wyglądali jak szczęśliwa i bardzo w sobie zakochana para. Otworzył gazetę, a w środku znalazł więcej tego typu zdjęć. Na każdym z nich szli wtuleni w siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Oderwał wzrok od kolorowych ilustracji, ponieważ jego wzrok przykuł tytuł artykułu. “ Czy Perrie to już przeszłość?!”
Przeniósł wzrok na zamieszczony artykuł.
“ Zayn Malik ( zdjęcie obok) jeden z członków słynnego zespołu One Direction został przyłapany na zdradzie! Wczoraj wieczorem jeden z naszych czytelników widział go razem z tajemniczą pięknością na jednej z londyńskich ulic. “ Wyglądali na naprawdę zakochanych i zafascynowanych sobą nawzajem. Żadne z nich nawet nie zauważyło gdy ludzie zaczęli robić im zdjęcia. Z ich rozmowy zrozumiałem, że “ idą do niej ” “- twierdzi świadek. Zayn jest nam przykro, że Perrie i twoi fani muszą dowiadywać się o tym od nas. Mamy tylko nadziej, że ta dziewczyna jest tego warta.
Więcej na ten temat możecie dowiedzieć się na naszej stronie internetowej www.fame.london.uk.com”
Li: Co to jest?! To ta twoja ‘ znajoma ’?! I co ty wgl. masz na czole?! – Liam podszedł do mulata i zaczął oglądać jego ‘ ranę ’.
Harry wyrwał gazetę dla wciąż milczącego chłopaka. Spojrzał na okładkę i zaczął szukać podanej strony. W tym czasie podeszli do niego Louis i Niall. W momencie gdy chłopcy studiowali nową lekturę co chwilę spoglądając na Zayna, Liam próbował złapać z nim kontakt. Widząc, że jego starania idą na marne, usiadł obok przystojniaka i zaczął swój monolog, ale teraz już spokojnym i zatroskanym głosem.
Li: Zayn. Nie chcesz to nie musisz nic mówić, ale tą sprawę będzie trzeba wyjaśnić. Na twiterze jest na prawdę głośno. Każdy chcę wiedzieć kim jest ta dziewczyna. Fanki dostają szału i zaczynają jej grozić. Ona może mieć przez ciebie kłopoty. – zamilkł na chwilę, by zobaczyć reakcję przyjaciela. Niestety chłopak tylko wpatrywał się w miejsce gdzie wcześniej trzymał gazetę. Brunet postanowił kontynuować- Stary słuchaj wiem, że to nie prawda, ale fani szaleją i trzeba im to wszystko wytłumaczyć, a co do reakcji Perrie to nie ma żadnej. Jeszcze nie skomentowała plotek.
H: Liam skąd wiesz, że to nie prawda?! Zresztą wolałbym tą dziewczynę niż tą wiedźmę Perrie. Jest cholernie wredna widziałeś co zrobiła z moją ulubioną marynarką?! Ooooooo... Albo jak odnosiła się do Nialla. – Harry przeniósł wzrok z Liama, by spojrzeć na reakcję blondyna. Zobaczył, że zrobiło mu się smutno.- Sorki Niall.
N: Spoko. Zresztą zgadzam się z tobą.
Z: Dajcie sobie na luz to tylko plotki! Dzięki stary! Cieszę się, że lubisz moją dziewczynę ! – Poderwał się do góry i ostatnie słowa skierował do loczka. – A co do tej dziewczyny! To tylko znajoma! Nie wiem jak, akurat wy, mogliście uwierzyć w te plotki ! Tylko Liam zna mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że to sterta bzdur?!
H: Przepraszam..Ja tylko...- spuścił głowę i wypowiedział te słowa prawie nie słyszalnie.
Z: Zamknij się! Nie mam o czym z tobą rozmawiać!- Wstał i szybkim krokiem skierował się w stronę swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
Chłopcy stali w ciszy wpatrując się w drzwi, którymi przed chwilą wyszedł ich przyjaciel. Jedynie do tej pory milczący Louis potrafił coś powiedzieć.
Lu: Myślę, że to po części prawda- powiedział cicho i spokojnie. Nie był pewny czy Zayna nie ma gdzieś w pobliżu, a nie chciał kolejnego wybuchu złości. Po usłyszeniu tych słów chłopcy przenieśli wzrok z drzwi na niego. Zobaczył ich zdziwione spojrzenia więc kontynuował - Proszę was... Chyba nie wierzycie w to, że to tylko zwykła znajoma? – teraz to on wyglądał na zszokowanego. Nie doczekał się odpowiedzi – Spójrzcie na te zdjęcia. Czy wy jesteście ślepi. Od razu widać, że jest szczęśliwy. Nie widziałem takiego uśmiechu na jego twarzy gdy spotkałem go gdzieś z Perrie czy nawet gdy wygłupiał się z nami.
N: Ale Zayn powiedział...
Lu:..., że to zwykła znajoma. Błagam ... Być może nie jest jego dziewczyną, ale on by tego chciał – dokończył zdanie i uśmiechną się triumfalnie w stronę przyjaciół.- Liam. Piłeś wczoraj?
Li: Nie. – Spojrzał zdziwionym wzrokiem na Louisa, który wyglądał jakby czekał na jego dalszą odpowiedź – Ale co w związku z tym?
czwartek, 17 stycznia 2013
XI Hangover
Chłopak rozłączył się i szybko zapisał adres dziewczyny w kopiach roboczych. Było mu żal Liam'a więc jak najszybciej ruszył przed siebie. Skręcając w inną uliczkę ostatni raz spojrzał na jej dom. Wyobraził sobie jak słodko musi wyglądać gdy śpi.
Nie dość, że dopiero co obudziły ją hałasy dochodzące z podwórka, to jeszcze zaatakował ją okropny ból głowy. Postanowiła sprawdzić co się tam dzieje. Zaparła się ręką o duże łóżko i już chciała zrobić krok do przodu, gdy nagle ni stąd ni zowąd przywitała się z podłogą. Teraz już była pewna . Miała okropnego kaca. Złapała się krawędzi łóżka i doczołgała do drzwi balkonowych. Wychyliła lekko głowę zza framugi tak by nikt z rodziny nie zobaczył jej w takim stanie. Co prawda sama jeszcze nie wiedziała jak wygląda, ale była pewna, że nie jest to przyjemny widok. W przeciwieństwie do tego co teraz widziała. Po ogrodzie latały dwie małe pociechy, które kochała nad życie. A za nimi nie kto inny jak ... TATUŚ?! ; O. Sandra wybuchła głośnym śmiechem, ale po pierwszym dźwięku, który wydała chwyciła się za głowę. Sprawiło jej to nie wyobrażalny ból. Jeszcze nigdy nie miała takiego kaca jak ten! Właściwie to nawet nie wie jak się do tego stanu doprowadziła. Kompletnie nic nie pamiętała. Modliła się o to, by którekolwiek z jej wspomnień wróciło. Wiedziała, że stało się coś ważnego, ale nie wiedziała co. Nie chciała sobie zaprzątać tym głowy. Bo w końcu co takiego mogło się stać ? Jej wzrok po raz kolejny powędrował na szczęśliwą rodzinkę. Była ciekawa czemu Mateusz bawi się z dziećmi zamiast pracować w kancelarii . Powoli ‘ chwyciła się ’ ściany i trzymając się jej, powędrowała do prywatnej łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i spojrzała w lustro.
“ Świetnie ! Z powodzeniem mogę straszyć w London Dungeon ...”.
Zobaczyła w nim jakieś rozczochrane coś w rozmazanym makijażu i do tego wszystkiego w brudnej sukience. Najdziwniejsze było dla niej to, że miała na sobie męską bluzę. Znała, każdy ciuch swojego chłopaka więc była pewna, że nie należy ona do Briana.
“ A może jednak kupił nową... “
Przypomniała sobie jak wylądowała w wodzie, a na jej twarzy samoczynnie pojawił się szeroki uśmiech.
“ Ale czemu ? Kto wtedy ze mną był ? Brian? Pewnie dowiem się od znajomych o tym jak pięknie i z gracją wylądowałam w stawie. Przynajmniej ludzie będą mieli o czym mówić.“
Dziewczyna wzięła szybki prysznic, wysuszyła włosy i ubrała to co wpadło jej w dłoń gdy otworzyła szafę. Włosy upięła w luźnego koczka i zrobiła lekki makijaż. Bluzę wrzuciła do kosza na pranie tak jak resztę ciuchów.Wychodząc z łazienki ostatni raz spojrzała w lustro.
“ No teraz już chyba nie straszę ”
Wychodząc z pokoju chwyciła jak zawsze przygotowaną do wyjścia torbę. Wiedziała, że dzisiaj sobota, więc zaraz znajdzie się w parku. Schodząc po schodach poczuła jak bardzo chce jej się pić. Przyśpieszyła i prawie, że zeskoczyła z ostatnich 5 schodków. Z prędkością światła wbiegła do kuchni i chwyciła za butelkę wody stojącą w lodówce. Było dla niej oczywiste, że ból głowy nie ustąpi , a jeśli do tego dopuści to nie za dużo sobie przypomni. Znalazła leki przeciwbólowe i połknęła jedną tabletkę. W tej chwili do kuchni wbiegł Szymon. Mały ominą wielki blat i wtulił się w nią z taką siłą, że Sandra prawie straciła równowagę.
- SANDRA! – krzyczał chłopiec – WSTAŁAŚ!
Dziewczyna skrzywiła się nie znacznie z bólu, ale zaraz uśmiechnęła się promiennie i pocałowała go w czoło.
- Hej młody ! To co idziemy do parku ? – uniosła jedną brew w oczekiwaniu na odpowiedz. Pomimo, że i tak świetnie ją znała.
- Tiak!
Usłyszała delikatny dziewczęcy głosik, którego właścicielką była Julia. Odwróciła się w jej stronę i już po chwili miała mała na rękach.
- To co gotowi?! – zawołała z radością ignorując potworny ból głowy. Następnie postawiła małą na ziemi. Nie doczekała się odpowiedzi bo maluszki już biegły do przedpokoju zabierając po drodze wszystkie potrzebne rzeczy. Julia chwyciła dużą lalkę, wiaderko i łopatkę, a Szymon piłkę do nogi.
Sandra stała już na zewnątrz z nadzieją, że świeże powietrze dobrze jej zrobi, ale niestety nie odczuwała różnicy.
- Sandra ? – usłyszała znajomy męski głos.
- Hmmm?
- Jak się wczoraj bawiłaś ? – zapytał uśmiechnięty Mateusz.
- Chyba dobrze – starała się udawać zadowoloną.
- A pamiętasz jak weszłaś do domu ? – na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
-Normalnie. – chciała wypaść naturalnie, ale w jej głosie było słychać zwątpienie.
- Taaaa no jasne. Jak na ciebie to może i normalnie. – Uśmiechną się szeroko i odszedł.
Dziewczyna stała przez chwilę zastanawiając się o czym mówił, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć jak weszła do środka.
~Chłopcy~
Chłopak obudził się na kanapie w ich obszernym salonie. Z racji tego, że był on urządzony bardzo nowocześnie i miał wiele dużych okien wychodzących na taras był pełen światła. Przez kilka sekund leżał starając się przyzwyczaić oczy do otaczających go jaskrawych kolorów i uspokoić pragnienie. Gdy widział już wszystko tak jak powinien. Szybko wstał z kanapy i ruszył w stronę kuchni. Pech chciał, że musiał ominąć duży wazon z kwiatami, tak bardzo kochany przez Harrego. Już prawie go ominą szerokim łukiem gdy potkną się o własne nogi i z hukiem wylądował na panelach rozbijając przy tym wazon. Po całym domu rozniósł się odgłos rozbijanego szkła, a zaraz po nim usłyszał jęki chłopców.
H: Co jest?!
Lu: Głośniej się nie da?!
N: Dobra wstaje ! Czego się dżecie?!
Zayn obrócił się na plecy i z pomocą rąk próbował wstać. O dziwo tak prosta czynność nie wychodziła mu w takim stanie najlepiej. Po kilku próbach zrezygnował i postanowił doczołgać się do pobliskiej ściany. Już chciał się ruszyć gdy nagle jego oczom ukazali się chłopcy. Spojrzał po nich i już wiedział, że z nimi jest jeszcze gorzej. Jeszcze raz zmierzył ich od góry do dołu, ale wyraz twarzy Hazy zmusił go do zatrzymania się na nim.
H: Zayn ! Kurwa! Mój wazon!
Lu: Ciiiiii... Błagam.
Z: Kupisz drugi...
H: No chyba ty !
N: Ja ci kupie tylko idź i zrób mi coś do jedzenia.
Harry spojrzał jeszcze raz na Zayna z udawaną nienawiścią bo pomimo, że naprawdę lubił ten wazon jakoś mu na nim nie zależało. Z reguły nie przywiązywał uwagi do rzeczy materialnych. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę kuchni. Nie tylko po to, aby zrobić coś do jedzenia dla tego żarłoka, ale także dlatego, że okropnie bolała go głowa, a właśnie tam znajdowały się tabletki.
Gdy Haza znikną za ścianą Louis automatycznie podszedł do Zayna i pociągną go w górę. Pomimo tego, że był najsilniejszy z nich wszystkich i każdy doskonale o tym wiedział, lubił im o tym często przypominać. Chwycił mulata za wyciągniętą rękę i z całej siły pociągną go w górę. Pierwsza próba nie powiodła się. Prawdopodobnie, dlatego że obydwoje mieli słabą koordynacje.
Lu: Niall rusz tyłek i pomóż!
N: Już, już. Tylko serio...- nachylił się nad uchem bruneta i z całej siły krzykną – CISZEJ!
Lou w ciężkim szoku zrobił krok w tył, aby odsunąć się od źródła hałasu.
*ŁUP!*
Z: Zajebiście ... – jękną prawie niesłyszalnie.
Lou leżał teraz naprzeciwko swojego przyjaciela. Cały przemoczony bo wylądował w wodzie, która wyciekła z wazonu. Z resztą to ona była przyczyną jego upadku.
N: Hahahahahahaha...
Lu: JAPA!
Z: Przymknijcie się obydwoje !
Louis obrócił się na brzuch i w ułamku kilku sekundy pociągną blondyna za nogę w skutek czego ten też teraz leżał na podłodze. W przypływie emocji Irlandczyk obrócił bruneta na plecy i usiadł na nim. Już chciał go lekko uderzyć. Jak to mówią po przyjacielsku. Gdy ten zrzucił go z siebie i to właśnie on dostał. Przez jakiś czas turlali się po podłodze, a w tym czasie Zayn próbował się podnieść chwytając ściany.
Li: No nieźle.
Zayn już prawie stał gdy nagle usłyszał głos przyjaciela i znowu wylądował na podłodze. Niall i Louis automatycznie przestali się bić i spojrzeli w kierunku Liama. Przez chwile każdy z nich gapił się na wyszczerzonego Liama, który nawet nie raczył im pomóc.
Z: Może łaskawie się ruszysz?!
Liam widząc cierpienie na twarzach przyjaciół zmiękł i postanowił im pomóc. Po niespełna minucie wszyscy stali na nogach. Niall od razu ruszył w stronę kuchni, z której wydobywał się słodki zapach naleśników, a cała reszta za nim.
Li: Chyba jednak jestem silniejszy – szepną na ucho Louisa i uśmiechną się triumfalnie.
Lu: No! Jimmy protested. – krzykną jak najgłośniej się dało.
Zamilkł w momencie gdy zobaczył złowrogie spojrzenia przyjaciół kierowane w jego stronę. Tylko Liam się uśmiechną powstrzymując od śmiechu. Dzięki temu poczuł ulgę.
Gdy weszli do kuchni zastali gotowe już śniadanie i Harrego szperającego w szafce.
H: Liam, gdzie są tabletki przeciwbólowe?- spojrzał na niego z błagalną miną.
Li: Czekaj.
Chłopak znikną za drzwiami, ale już po kilku sekundach wrócił trzymając w ręku nowe opakowanie tabletek i jakąś gazetę. Podszedł bliżej stołu i podał opakowanie Harremu. Ten chwycił je, obiegł stół i rzucił się mu na szyję.
H: Dzięki, dzięki, dzięki! Kocham cię!
Lu: ZDRADA! – chłopak zerwał się z krzesełka na którym siedział i wytkną ich palcami.
H: Kiedyś musiałeś się dowiedzieć... No wiesz nie wiedziałem jak ci to powiedzieć...- mówił z grobowym wyrazem twarzy
Lou schował twarz w dłonie i udawał załamanego.
Lu: Nie to nie prawda ... To nie może być prawda! Jak mogłeś ?! – zaczął machać rękoma na wszystkie strony świata i udawać rozpacz.
Liam i Niall wybuchli śmiechem obserwując jak ich przyjaciele robią z siebie idiotów. Tylko Zayn był jakiś nieobecny.
W pewnym momencie Liam stanął naprzeciwko Zayna i rzucił mu na stół dzisiejszą gazetę, z nim na okładce, tak że wylądowała przed jego nosem.
Li: Co to jest?!
Zayn spojrzał zdezorientowany na Liama, a następnie na okładkę. Złapał ją w dłonie i przeczytał nagłówek. Nie mógł uwierzyć w to co widział.
“ Wszystko skończone... Paul mnie zabije. “ – myślał.
Harry i Louis przerwali wygłupy i stanęli jak wryci gdy zobaczyli wyraz twarzy przyjaciela. Nawet Niall się ogarną i zatrzymał wzrok na mulacie. Cała czwórka chciała wiedzieć o co chodzi.
środa, 16 stycznia 2013
X Liam
- Chodź pomogę ci wejść. – Odsuną ją lekko od siebie i uniósł tak by mogła bez problemu usiąść na wysokim murze.
Dziewczyna spojrzała na niego z góry chcąc się z nim pożegnać.
- Dobranoc. Dziękuje za to, że mnie obroniłeś i odprowadziłeś do domu. Gdyby nie ty - strach pomyśleć jakby się to potoczyło. – mówiła bardzo poważnym i spokojnym tonem. Po brzmieniu jej głosu było można poznać, że jest wdzięczna. Cały czas patrzyła w jego oczy.
-Nie ma za co. Jeszcze raz dzięki za wytłumaczenie drogi. Mam nadzieję, że trafie.
- To by była tragedia gdybyś się zgubił - mówiłą z udawanym przejęciem. Chłopak zaczął się śmiać. - Dziękuje za wszystko.- Znowu przybrała poważny ton głosu.
-Ja też. Dobranoc - Uśmiechną się zniewalająco. Dziewczyna odwróciła się i zeskoczyła z murka. Zrobiła to prawie bezszelestnie. Szybko skierowała się w stronę rusztowania, po którym wdrapała się do swojego pokoju.
Chłopak:
Widząc znikającą za murem sylwetkę Polki, przypomniał sobie, że nawet nie zapytał jak ma na imię, nie wziął numeru telefonu. Wszystko zepsuł. Tak bardzo mu zależało na tym, by przy niej zostać, by poznać lepiej. Na szczęście zna jej adres. Szybko wyciągną telefon. Dopiero teraz zauważył, że ktoś do niego dzwoni. To chłopcy. Uśmiechną się do wyświetlacza i szybko nacisną zieloną słuchawkę.
- Co jest?- Halo! Słyszysz mnie?! Gdzie ty do cholery jesteś?! Czemu nie ma cie w klubie?! Już całkiem zgłupiałeś? Paul nas zabije jeśli zaraz się nie znajdziesz!
- Liam oddychaj zaraz wrócę.
- Gdzie ty wgl. jesteś?!
- Na Ealingu.
- Że co? To ...
-...40 minut drogi metrem do klubu. - Dokończył.
- Próbuje się do ciebie dodzwonić od ponad 2 godzin! Po co tam polazłeś?!
- Odprowadziłem znajomą.
-...
-Jesteście jeszcze w klubie?
- Tak idioto! Czekamy na ciebie!
- Hahha...
- Z czego się śmiejesz?
-Reszta już nie umie ustać na nogach, co nie?
- Masz tu zaraz być! Musimy ich odwieść do domu. Jeśli paparazzi ich sfotografują będziemy mieli problemy. – Po tonie jego głosu można było poznać, że się martwi.
- Już jadę będę za 50 minut.
Chłopak rozłączył się i szybko zapisał adres dziewczyny w kopiach roboczych. Było mu żal Liam'a więc jak najszybciej ruszył przed siebie. Skręcając w inną uliczkę ostatni raz spojrzał na jej dom. Wyobraził sobie jak słodko musi wyglądać gdy śpi.
wtorek, 15 stycznia 2013
Czas się poznać? :)
Hej tu Berry! ;)
Jak samopoczucie? I jak wrażenia na temat bloga?
Z racji tego, że mój blog został nominowany do Liebster Awards postanowiłam dodać tą notkę. Być może kogoś ona zainteresuje. :D
Nominowana zostałam przez polish-one-directioners.blogspot.com
1. Który chłopak z 1D Ci się najbardziej podoba?
Jeśli chodzi o wygląd to każdy, a jeśli o sposób bycia... Uwielbiam Niall'a :D
2. Shippujesz kogoś? Jeśli tak to kogo?
Nie shippuje :p
3. Który utwór 1D ci się najbardziej podoba i dlaczego?
She's Not Afraid, dlatego że... Uhhh trzeba to wreszcie przyznać... Zdeczka mnie opisuje.
4. Ile masz plakatów z One Direction?
0
5. Od kiedy jesteś Directioner?
Nwm. Nie przywiązuje uwagi do takich rzeczy. Samo przyszło. Nwm kiedy. :)
6. Followujesz któregoś z One Direction na Twitterze?
Niall'a
7.Jaki masz kolor oczu?
Mój kolor oczu zmienia się zależnie od stroju, pogody, oświetlenia, itp. Tak wiem dziwne. ;p
8. Masz rodzeństwo?
Mam siostrę i brata.
9. Jak masz na imię?
Sandra. :)
10. masz jeszcze jakiegoś bloga oprócz tego?
Tak. http://rooidiamante.blogspot.com/
11. Którą dziewczynę lubisz najbardziej? Eleanor Calder, Danielle Peazer, Perrie Edwards.
Lubię każdą, ale z racji tego, że uwielbiam LM - faworytką jest Perrie. Nie, nie z powodu Zayn'a. :)
Blogi, które nominuje:
http://love-friendship-hatred.blogspot.com
http://magic-is-everwhere.blogspot.com
http://onedirection-all-you-need-is-love.blogspot.com/
http://everydayabnormal-1d.blogspot.com
http://mrsmalik.blog.onet.pl/
PYTANIA
1. Czemu zaczęłaś prowadzić bloga?
2. Jak zaczęła się twoja historia z 1D?
3. Czy miałaś kiedyś sen z kimś z 1D? Jeśli tak opowiedz.
4. Co sądzisz o Modest? ^^
5. Ulubione dziwactwo chłopców?
6. Co inspiruje Cie do pisania?
7. Jakie talenty posiadasz?
8. Jakie jest twoje największe marzenie?
9. Masz twittera? Jeśłi tak to podaj. Chce Cie follow.
10. Życiowe motto.
Interesują Was wgl. tego typu informacje na mój temat? Mówcie jak coś bo nwm czy mam odpowiadać na takie rzeczy. :)
Pozdrawiam. Berry. xx.
IX Jak?!
- Jak masz zamiar wejść do środka ?!
- Normalnie ?!
- tzn?!
- Przez okno debilu!
- Widzisz, żeby któreś było otwarte ?!
Dziewczyna odwróciła się do niego plecami i spojrzała na budynek. Faktycznie wszystkie były szczelnie zamknięte. Nawet nie uchylone.
- Cholera.- syknęła.
Chłopak stał w milczeniu czekając aż ta coś wymyśli.
- Drzwi balkonowe do mojego pokoju powinny być otworzone. Znajdują się z tyłu domu.Wychodzą na ogród.
- Nie wiem czy wiesz, ale musiała byś wejść do ogrodu, a to z kolei jest możliwe tylko jeśli przejdziesz przez dom !
- Nie jeśli przerzucisz mnie przez ogrodzenie.
- Że co ?!
-Głuchy jesteś ?
- Dobra chodź. – chłopak skierował się w wyznaczoną przez dziewczynę stronę. Już po kilku sekundach stali pod wysokim murem, a on pomagał dziewczynie się na niego wspiąć. Już prawie na nim siedziała, gdy nagle poczuła, że chłopak ja puszcza. Sandra poczuła się jakby jej serce stanęło w chwili gdy straciła równowagę, ale po chwili znajdowała się w jego silnych ramionach.
- Pojebało cie ?! – wykrzyczała mu w twarz, ale chłopak to zignorował. Patrzył jej prosto w oczy. Stali tak przez chwilę tonąc w swoich spojrzeniach, gdy nagle odezwał się chłopak.
- Aaaa... zapomniałbym! Jak mam teraz dojść z powrotem do metra?
-Tą samą drogą, którą szliśmy tu ?
- Aha. Czyli jak ?!
Dziewczyna zrobiła charakterystyczny FACE PALM.
- Dobra puść mnie to ci wytłumaczę.
Chłopak postawił ją delikatnie na ziemi, a ona już po chwili zaczęła rysować na płocie drogę powrotną. Nie szło im to za dobrze. Między innymi, dlatego że jedynym mazakiem w otoczeniu był jej palec, a chłopak był lekko wstawiony. Tłumaczyła mu to ok. 20 minut starając się z całych sił i tracą zmysły bo chłopak zupełnie nic nie potrafił zapamiętać.
- Dobra. Chyba trafie. Dzięki- uśmiechną się uroczo i pocałował dziewczynę w policzek. Nareszcie dotkną jej delikatnej skóry. Jeszcze żaden malutki pocałunek nie sprawił mu tyle przyjemności. Czuł jak oblewa go fala gorąca. O wiele cieplejsza niż wtedy gdy na niego patrzy, niż wtedy gdy go dotyka. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie. Czuł zapach jej perfum. Tak delikatny i orzeźwiający, który przyprawiał go o zawroty głowy. Odsuną się lekko tak by sprawdzić jej reakcję. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i przytuliła do niego. Chłopak złapał ją w tali i wtulił twarz w jej włosy. Stali tak dłuższą chwile. Mógłby tak trwać wiecznie, ale przypomniał sobie o tym co ta śliczna istota przeszła dzisiejszego wieczoru. “ Na pewno jest zmęczona ” – pomyślał.
- Chodź pomogę ci wejść. – Odsuną ją lekko od siebie i uniósł tak by mogła bez problemu usiąść na wysokim murze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)