czwartek, 24 stycznia 2013

XV I co teraz?!





 Odwróciła się i ujrzała przed sobą szeroko uśmiechniętą blondynkę ... Melody. Na twarzy Sandry mimowolnie pojawił się uśmiech. 
-Rozumiem, że po wczorajszym masz kaca... Ale żeby aż takiego?! Rozpierdzieliłaś pół sklepu! – Dziewczyna próbowała udawać poważną i zniesmaczoną zachowaniem przyjaciółki, ale brunetka dostrzegła w jej oczach coś na kształt dumy i ogromnego zadowolenia. Sandra od dawna była świadoma tego jak bardzo Melody nienawidzi tego sklepu, a w szczególności jego obsługi. Nie wiedziała czemu, ale domyślała się, że to dlatego iż robi tu zakupy codziennie, a jak to już na nią przystało, często ma przypały. Była pewna, że jej przyjaciółka miała już kilka razy do czynienia z nieprzyjemną obsługą i stąd jej zdanie na temat tego punktu gastronomicznego.
-Oj... – Sandra skrzywiła się lekko – Przepraszam MAMUSIU. – obie cicho zachichotały.
- Ekhemm... – Do ich uszu dobiegło chrząknięcie ekspedienta. Brunetka momentalnie zaczęła przeszukiwać kieszenie i klepać się po całym ciele. Na pierwszy rzut oka było widać, że zaczyna panikować. Co prawda nie przeszkadzało jej to , że może mieć problemy z wiązane z wyrządzonymi szkodami, ale przeszkadzał i przerażał ją fakt, że zgubiła platynową kartę dzięki, której ma dostęp do rodzinnych funduszy. Przypomnijmy... Ogromnych sum z sznurem zer za sobą. 
- Masz. – Blondynka wyciągnęła do niej rękę. Sandra podniosła wzrok z jeansów na delikatną dłoń Melody. Wiedziała, że coś w niej trzyma, ale nie była pewna co. Spojrzała przyjaciółce w oczy, a zdziwienie można było wyczytać z każdego milimetra jej twarzy. – No bierzesz czy nie ? – Dziewczyna wyglądała na rozbawioną. Polka wyciągnęła rękę tak, by przedmiot wylądował wprost na jej dłoni. Poczuła, że coś dotyka jej skóry i teraz już była pewna, że  trzyma w dłoni swoją zgubę. Ponownie przeniosła pytający wzrok na Brytyjkę. –Nawet nie pytaj... – Dziewczyna pokręciła z rezygnacją głową. Następnie odwróciła się, rzuciła krótkie ‘bye’ i wyszła. 
‘Haha... Mój Anią Stróż’ –pomyślała brunetka i szybko odwróciła się w stronę sprzedawcy. Zapłacenie za wyrządzone szkody zajęło jej nie całe 15 minut i już teraz szła spokojnym krokiem w stronę parku. Bała się, że gdy tylko na chwilę starci dzieci z oczu będą miały okazję do kolejnych wybryków, więc trzymała je kurczowo za ręce. Miała wrażenie, że droga dłuży jej się w nieskończoność. Co chwila mijał ją ktoś kto po prostu nie mógł wytrzymać bez sprzedania jej nie codziennego spojrzenia czy wymienienia się komentarzami z towarzyszem. Z początku nie zwracała na to uwagi, ponieważ po części była przyzwyczajona do tego typy zachowań, ale po dłuższej chwili zaczęło ją to irytować. Przyśpieszyła kroku tak, że prawie biegła. Trudno opisać jaką ulgę odczuła gdy na jej horyzoncie pojawiły się znajome, zielone ścieżki. Od pewnego czasu modliła się o to, by w parku było jak najmniej ludzi. Udało się. Wymodliła sobie to co chciała. Park był praktycznie pusty. Jeśli nie licząc pary staruszków spacerujących alejkami i niani z dwojgiem uroczych maluchów na placu zabaw.  Płynnym ruchem obróciła dzieci tak, by stały przodem do niej.
- Dobrze. Słuchajcie mnie. – Starała się z wrócić na siebie uwagę maluchów, które twórczo dyskutowały o tym kto pierwszy będzie zjeżdżał  ze ślizgawki, ale one nie reagowały. Sandra zaczęła nerwowo tupać nogą i słuchać ich rozmowy.
- Jestiem dzewcynką więć miam pielfseństfo – walczyła o swoje Julia.
-Miejsce bab jest w kuchni, a nie na placu zabaw! – prawie wykrzyczał Szymon.  Brunetka automatycznie zmierzyła go groźnym wzrokiem, ale mały nawet tego nie zauważył.
- Diobla ! Jak chcieś to zjeździaj... – zaczęła dziewczynka, ale chłopiec jej przerwał.
- Znaj swoje miejsce. – Rzucił z pogardą i zaczął biec w stronę ślizgawki, a zaraz za nim ruszyła Julia. Gdy byli już na górze, a chłopiec miał właśnie zjeżdżać dziewczynka chwyciła go za bluzkę, odciągnęła w tył i zjechała pierwsza krzycząc – Alie dio domu gupku! – Sandra stała wpatrując się w zaistniałą sytuację i śmiejąc pod nosem. Wiedziała, że dzieci, oprócz ganiania się nawzajem i uprzykrzania sobie życia, nic nie zrobią więc ruszyła w stronę pobliskich ławek, usadowionych tuż nad małym jeziorkiem. Usiadła na jednej z nich i zaczęła czytać czasopismo, o którym o dziwo nie zapomniała. Z każdym kolejnym zdaniem i obrazkiem jej twarz przybierała co raz to dziwniejszy wyraz. 
‘ Zdrada?! Ktoś. Kogoś. Ze mną ?! Zayn Malik ?! Przecież to do cholery ten koleś z klubu! Co to ma być ! Mamy cię ?!’
Dziewczyna zaczęła łączyć fakty. Kojarzyła skądś tego chłopaka + reakcja ludzi na jej osobę. 
‘ Ale przecież do niczego nie doszło ! Jestem pewna ! Ja taka nie jestem! Pieprzony kac ! To wszystko trzeba wyjaśnić... Shit ! To była jego bluza... Muszę mu ją oddać. Ale jak do jasnej ciasnej... Może sam się odezwie. Ale jeśli byłam tego wieczora z nim to gdzie był Brian?’ Brunetka odruchowo przeniosła wzrok na palec serdeczny u prawej dłoni. Doznała szoku, ale po chwili wczorajsze wydarzenia zaczynały powoli wracać . Klub. Strach. Bar. Kłótnia. Bójka... I zerwanie zaręczyn. W jej oczach mimowolnie pojawiły się pojedyncze łzy, a już po chwili spływały po jej policzkach. Pomimo tego, że była zdołowana tym wszystkim to z drugiej strony cieszyła się, że stało się to przed ślubem, że dowiedziała się jaki jest naprawdę. Oszczędziła sobie większego zawodu i tych wszystkich kłopotów rozwodowych. Ocknęła się! Teraz już wie, że to nie na niego czekała. To było chwilowe  zauroczenie ,  uczucie, które nie miało szans przetrwać.  Gdzieś czeka na nią ktoś lepszy. Ale czy teraz będzie umiała ponownie zaufać ? Już przed tym przychodziło jej to z trudem. Bała się powierzać komuś swoje sekrety czy też mówić o uczuciach. Dziwiła się jak można rozmawiać o takich sprawach tak lekko i naturalnie zupełnie jak dziewczyny w jej wieku.Natomiast... Świetnie umiała słuchać. Każdy przychodził do niej gdy tylko miał problem. Czasami, by porozmawiać, innym razem, by poprosić o rade, jeszcze kiedy indziej prosić  o pomoc. Jasne to było dla niej łatwe, ale co innego jeśli chodzi o mówienie o uczuciach.



~*~




Dzwonił do niego nie kto inny jak Perrie. Znał jej intencje i  nie ma co ukrywać, nie był z nich zadowolony.  Nie miał ochoty nikomu się tłumaczyć, a zwłaszcza jej . Stał tak wpatrując się w ekran i sam nie wiedział czy chcę to jeszcze ciągnąć. Miał wrażenie, że już nic do niej nie czuję. Nic oprócz przywiązania.  Znał ją od dawna. Darzył zaufaniem i wiedział, że może na nią liczyć w każdej sytuacji – tak jak ona na niego, ale nic więcej. Nie ma motyli w brzuchu, zawrotów głowy, nieustającego uczucia szczęścia. Tylko przywiązanie... Już miał przycisnąć zieloną słuchawkę gdy telefon przestał dzwonić. Poczuł ulgę, ale też bał się, że ją straci. A może jednak czuł coś więcej.  Już chciał wrócić na swoje poprzednie miejsce, ale blondynka wznowiła połączenie. Bez zastanowienia odebrał.
-  Wszystko w porządku? – W jej głosie słyszał troskę, ale było w nim coś jeszcze. Nie wiedział co. Dziewczyna była za spokojna. Za spokojna jak na nią. 
-  Tak, wszystko ok. A ty jak się czujesz? – sądził, że wypada zapytać o to samo.
-  A jak myślisz? – Odpowiedziała jej cisza więc ponownie zapytała – Jak mam się czuć ?!
-  Kotku to nie tak...
- Perrie – poprawiła go blondynka.
-  ...  -Zayn nie wiedział co ma powiedzieć. Tak jak myślał... To była cisza przed burzą.
- Tak myślałam. Powiedz mi tylko czy to prawda. 
- I tak i nie... 
- Świetnie... – Dziewczyna chciała się rozłączyć, ale chłopak szybko kontynuował.
- Nie rozłączaj się! Choć raz zachowaj się dojrzale i daj mi to wszystko wytłumaczyć.  – Jego głoś był stanowczy i nie znosił sprzeciwu.
- Dobrze. – blondynka na samą myśl o spotkaniu z nim była zniechęcona. – Kiedy i gdzie?
- W poniedziałek o 20.00 w twojej ulubionej restauracji. – Miał nadzieję, że tym zyska jej przychylność.
- Kreatywnie. – dodała z pogardą. – Będę. – Do jego uszu dobiegł dźwięk kończący połączenie. Znów został sam. Nie miał ochoty schodzić na dół i rozmawiać z chłopcami. Postanowił położyć się na łóżku i odpocząć. Nie wychodziło mu to najlepiej co chwilę miał przed sobą obraz, którejś z dziewczyn. Pomimo tego, że chciał myśleć tylko o brunetce . Rozmyślaniom o niej zawsze towarzyszyła blondynka i przyszłe spotkanie. 

3 komentarze: